Stacja Janów – dzienniki Roberta Kovu Michalskiego

Czołem!

Jest słoneczny, lekko wietrzny poranek na warszawskiej Pradze. Wiatr przegania śmieci po ulicach, resztki znaków kolejowych skrzypią niemiłosiernie na pozostałościach po na wpół spalonym Dworcu Wschodnim… Zwęglone stosy czernieją na pożółkłej jesiennej trawie, ułożone co kilkanaście metrów, jak kopczyki kretów. Spalone kształty zlały się w czarne masy i znaczą drogę od kościoła do dworca…

Jak Wam się podoba taki scenariusz? Lokalne apokalipsy są według mnie najbardziej przerażające. Przerażające i melancholijne.

Zostawiam Was z tą myślą i odsyłam do Stacji Janów, nowego wpisu z Czarnobyla autorstwa Roberta Kovu Michalskiego.

Ave! 

dsc_5517-kopiowanie