Kompleks nr 7215 – polskie Metro 2033! Pierwszy wywiad z autorem!


mmCzołgiem!

Bartek Biedrzycki – nieźle namieszał w środowisku postapo. Prezentuję Wam ekskluzywny, pierwszy wywiad z autorem polskiej książki w uniwersum Metro 2033O jego minipowieści Kompleks 7215, tytułem nawiązującej do Atomowej Kwatery Dowodzenia w Kampinosie, toczą się żywe dyskusje. Fandom jednym słowem WRZE, zadając sobie ciągle te same pytania:

Czy NAPRAWDĘ mamy polskie MetroKim jest autor? Co to za człowiek? Co na okładce książki robi Michał Gołkowski? No i najważniejsze pytanie… Czy polska miniatura w konwencji Metro 2033 ma szanse powtórzyć sukces innych powieści z tego uniwersum?

Drogi autorze – czas się wytłumaczyćZapraszam Was do wywiadu z Bartkiem Biedrzyckim, autorem Kompleksu 7215, który swoją premierę w wydaniu elektronicznym będzie miał już 4. grudnia*!

Ave!

 

*Sprostowanie – ostatecznie książka zostanie wydana w październiku w Fabryce Słów.

W kuluarach szepcze się, że Twoje opowiadanie to wstęp do pierwszej polskiej powieści w uniwersum Metro 2033… Czy Twoja minipowieść to fanfick, opowiadanie inspirowane serią czy zupełnie odrębne uniwersum?

Bartek Biedrzycki: Nie wiem, co się szepcze, bo w Polsce fandom jest podzielony bardziej, niż tokijskie metro na stacje. Ja akurat siedzę w tzw. komiksowie, a fantastykę po prostu czytam i czasem recenzuję w swoim podcastach. Kompleks 7215 to na pewno nie jest wstęp do powieści, chociaż kilku znajomych mnie namawiało, żeby go rozwinąć – ale on nie ma potencjału. To pierwotnie miał być krótki tekst, 10-15 stron maksymalnie, ale po prostu, no, jakoś tak mi się rozrósł.
Fanfic, nie wiem, trudno powiedzieć. Raz napisałem fanfic, w którym Vader zabija Ahsokę Tano, dziesięć lat po rozkazie 66. To był fanfic pełną gębą, a tu? Tu jest metro, globalny konflikt termonuklearny i tyle.
Na pewno nie jest to odrębne uniwersum, bo chociaż trudno powiedzieć, że świat po zagładzie to jakiś specjalnie oryginalny pomysł, to tak, inspirowało mnie Uniwersum Metro 2033. Więc uznajmy, że to po prostu inspirowany tą serią polski wariant. Taki trochę mniej radykalny, bo warszawskie metro nie przetrwało by głowicy termonuklearnej.
No i jednak mój tekst jest osadzony w trochę alternatywnej rzeczywistości – w tamtym metrze są miejsca, których w warszawskim jeszcze długo nie będzie, m.in. gotowy centralny odcinek drugiej linii.

Poniżej – mapa metra z Kompleksu 7251

mapa


Pierwotna okładka Kompleksu 7215…
Autor okładki: Asia Gołkowska, Bartek Biedrzycki
Autor ilustracji: Robert Adler, Konrad Okoński, Maciej Pałka
Wydawca: GniazdoŚwiatów.net

kompleks-7215-_bn39468

Kim są Twoi bohaterowie?
Bartek Biedrzycki: Bandytami.
Znaczy najemnikami. Pewnie przed zagładą byliby po prostu bandą kumpli, którzy włóczą się wieczorami po Polu Mokotowskim, czasem dadzą komuś w ryj, zrobią flaszkę nad jeziorkiem, pogadają o nowej płycie, wymienią się książkami. A tak – prowadzą bezsensowną egzystencję z dnia na dzień, w której szukanie adrenaliny jest ciekawsze niż przetrwanie.
Nie, nie wiem, kim są. Przyznam się szczerze, że poświęciłem im mało czasu na etapie pisania. Każdy ma jakiś jeden swój rys, ale nie bawiłem się w charaktery przy, w sumie, bohaterze zbiorowym. Nie planowałem dłuższego tekstu i zwyczajnie zaniedbałem ten etap pracy.

Poniżej – mapa położenia Atomowej Kwatery Dowodzenia

bunkier-lokalizacja

Co Cię zainspirowało do napisania tej minipowieści? Bo chyba tak możemy nazwać Twoje opowiadanie…
Bartek: „Ołowiany świt”. To znaczy, może tak – Michał Gołkowski mnie zmobilizował swoją książką. Bawiłem się takim pomysłem chyba od czasu przeczytania „Pitera” Wroczka, ale nie potrafiłem się za to zabrać, a tu nagle bach! Taki koleś jak w sumie ja, napisał książkę.
Ja kiedyś, jakieś 20 lat temu, w liceum (no dobra, prawie 20) napisałem kilka tekstów, nawet nie wszystkie były żenujące. I czasem tam za mną chodzi, żeby jednak fabułkę, a nie tylko scenariusze, recenzje, pierdoły jakieś.

Póki co publikowałeś on line, teraz wydajesz e book… Liczysz na wydanie papierowe w przyszłości?
Bartek: Nie. Na papierze to ja komiksy publikuje. Skłamałbym, gdyby powiedział, że nie chcę, czy coś w tym stylu, ale nie, nie mam takich planów. Musiałbym napisać książkę, a to jest praca, a ja mam dzieci, etat, a poza tym lubię pić wieczorami piwo z kolegami w lesie, nad rzeką albo w jakiejś zrujnowanej willi – więc nie wiem, kiedy miałbym to zrobić. Szczególnie, że ostatnio jeszcze sklejam z papieru modele radzieckich stacji orbitalnych.

Czy fani będą mogli liczyć na rozwinięcie wątków albo kontynuację tej historii?
Bartek: Nie mam pojęcia. Gdybym miał coś pisać, to raczej „w bok” a nie „dalsze losy”, także ze względu na to, jak kończy się „Kompleks 7215”. Nie chcę zdradzać niepotrzebnie nic, więc powiem tylko, że niektórych bohaterów już nie spotkamy pod zasnutym chmurami niebem atomowej zimy. Odpowiedź na to pytanie plasuje się gdzieś pomiędzy „miałbym ochotę, oczywiście” a „zobaczymy, jak z czasem”. Teraz pracuję nad dwoma komiksami – jedne to taka historyczna sensacja, o podróży Wisłą z hermą Św. Zygmunta – ten projekt jest teraz w rękach rysownika, ale po Nowym Roku wróci do mnie, jako edytora i wydawcy i znów mnie pochłonie, a drugi to komiks o historii podboju kosmosu – „Jak będę duży, to zostanę Hadfieldem”, który piszę z myślą o moim trzyletnim synu i do którego mam dopiero jakąś 1/3 scenariusza i który wymagać będzie ode mnie jeszcze mnóstwa pracy. Oba powinny ukazać się w przyszłym roku, wtedy pewnie będę mógł wziąć oddech od scenariuszy i pomyśleć albo o skończeni projektu papierowego modelu TKS-4, albo o napisaniu czegoś.
Przy czym ja jestem strasznie niezorganizowanym gościem i moje poziomy zapału ulegają potwornym wahaniom. Ostatni tekst, ten fanfic z Gwiezdnych Wojen, napisałem bodajże w ponad dwa lata temu, poprzednio cokolwiek fabularnego popełniłem chyba w 2005 roku; trudno mi teraz oceniać, czy będę miał motywację do pisania, tym bardziej, że, jak na początku wspomniałem, to miał być taki sobie szort, tylko mi się wyślizgnął z rąk przy pisaniu.

Czyżby na okładce był sam Michał Gołkowski? Wspiera Cię w tworzeniu?
Bartek: Tak, Meesh zgodził się własną twarzą wesprzeć okładkę. Na co dzień tak naprawdę znamy się z facebooka, mamy wspólnego kumpla i w sumie tyle. Myślę, że jego stosunek do sprawy najlepiej określić jako życzliwe zainteresowanie. Plus, jak mówiłem – „Ołowiany świt” był dla mnie motywacją do podjęcia pracy.

koksu

Kompleks 7215 nie jest Twoim pierwszym tytułem, prawda? Jaka jest Twoja historia jako autora?
Bartek: To jest takie miejsce, gdzie w wywiadach jest napisane (śmiech). Pierwszą moją publikacją był artykuł o przemocy w komiksach jeszcze w liceum, gdzieś ok. 1996 roku. Pisywałem różne pierdoły jako nastolatek, potem mniej więcej w 2005 roku zacząłem skrobać scenariusze komiksowe, początkowo straszliwe. Kiedy założyliśmy magazyn komiksowy „Kolektyw” stwierdziłem, że to mnie kręci i radzę sobie z tym, więc zacząłem traktować to poważniej, ale do chwili obecnej mam na koncie tylko komiksowe szorty i dwa komiksy na zamówienie – jeden to wspomniana historia hermy, drugi to wydana w zeszłym roku biograficzna opowieść o hrabim Skórzewskim, założycielu podwarszawskiego letniska Konstancin, zrealizowana na zamówienie miejscowego Domu Kultury. I po drodze ta ostatnia walka Ahsoki Tano.
A jednocześnie od paru lat nagrywam podcasty i piszę recenzje komiksów, w sumie, nie wiem, jakieś 300 pozycji chyba, tak na oko. Nie mam pojęcia, jak taki dorobek potraktować i czy to jest jakaś droga, czy po prostu jestem trzydziestoparolatkiem, który lubi się uzewnętrznić na blogasku.

Na co dzień jesteś ojcem i mężem… wpłynęło to na Twoją twórczość?
Bartek: Głównie w wymiarze czasowym – praca, dom, czasem spacer z dzieciakami, często połączony z robieniem zdjęć na mieście, potem wieczorne czytanie Milne’a, Jansson albo Tolkiena, jakieś drobne chałtury jak się trafią i późnym wieczorem dopiero coś skrobałem.
W wymiarze bardziej emocjonalnym, hm, prolog był pisany z pozycji ojca, pojawia się tam postać, która na pewno jest przefiltrowana przez moje doświadczenia z synem, bo jednak pisząc o dzieciach bazuje się na własnych przeżyciach.
Strasznie lubię towarzystwo dzieci, kiedy coś robię, bo one wtedy łapią moją zajawkę – lubią wychodzić ze mną na miasto „na robienie zdjęć”, bo wtedy jest pewne, że pójdziemy w jakieś nowe, ciekawe miejsce – moją sześcioletnią córkę strasznie zafascynowała niszczejąca cegielnia w Chylicach, z której ocałał tylko piec – ogromny, sklepiony elipsoidalny tunel z cegieł, pełen mroku i tajemnic. Fascynuje mnie, jak ona organizuje swoje rysunki w historyjki sekwencyjne, jak podpatruje pewne rzeczy i wdraża je na własny sposób. Ale chyba dzieci to bardziej doświadczenie życiowe niż twórcze.

bartek-bied

Masz zamiar silniej związać się z polską postapo?
Bartek: Chyba nie. Napisałem tekst w klimatach Metra 2033, bo spodobały mi się „Piter” i trylogia Diakowa. Na co dzień to nie są do końca moje klimaty, uwielbiam fantastykę, ale raczej socjologiczną, z Rosjan to Bułyczowa, Strugackich, z Polaków – Zajdel, Dukaj, z zachodnich autorów – Le Guin. W wielu ich dziełach przewija się wątek posthumanistyczny, ale raczej nie w formie zagłady jako takiej.

Na rozprężenie – jaką literaturę postapokaliptyczną czytasz?
Bartek: Obecnie tylko serię „Uniwersum Metro 2033”. Dawniej czytywałem sporo opowiadań w Feniksie czy Nowej Fantastyce, pamiętam stamtąd takie rzeczy, jak „Wycieczka” Górskiego na przykład. Niezłe wrażenie zrobił na mnie „Listonosz” Brina, całkiem zdatnie zekranizowany kiedyś z Kostnerem.
Odkąd zrobiłem kilka lat temu prawo jazdy, to nie mam już czasu na czytanie w autobusach, więc w ogóle czytam mało, kilkanaście książek fabularnych w roku. Sporo czytam komiksów, tak trafiają się takie rzeczy, ostatnio wydaliśmy komiks „Postapo” dwóch naszych kumpli – to jest fajna rzecz, pamiętam ją od samego początku, kiedy prolog puściliśmy w magazynie „Kolektyw”. Absolutnie bezbłędny jest „Eden” Hirokiego Endo, wspaniały, rozbudowany świat po częściowej zagładzie. Lubię cyberpunk, ale raczej takie klasyki jak „Alita” czy „Akira”.
Trudno jest mi wyliczyć akurat, bo staram się czytać rzeczy różnorodne i mało zastanawiam się nad gatunkami. Nawet fantasy czasem czytam, chociaż to raczej fascynacje z okresu nastolęctwa.
Dziękuję serdecznie i życzę sukcesów w dalszej twórczości 🙂
Również bardzo dziękuję. Nie mam doświadczenia w dawaniu wywiadów, ale może się udało 😉

Bardzo dziękuję za rozmowę.

bartek-bb

Bartek „Godai” Biedrzycki: 

Bartek „godai” Biedrzycki (ur. 3 czerwca 1978 w Warszawie) – mieszkający w Konstancinie-Jeziornie polski scenarzysta, wydawca i publicysta komiksowy, podcaster. Absolwent kolegium nauczycielskiego na Uniwersytecie Warszawskim, pracuje jako szef IT w produkcji telewizyjnej.

Wraz z Janem Mazurem i Robertem Sienickim jeden z założycieli i redaktorów istniejącego od 2008 roku wydawnictwa Dolna Półka zajmującego się publikacją komiksów polskich twórców. W latach 2007-2012 redaktor magazynu komiksowego Kolektyw. Autor kilku komiksów internetowych i scenariuszy komiksowych. Związany od początku jej istnienia z grupą netKolektyw. Założyciel (wraz z Konradem Hildebrandem) i przez cały okres istnienia redaktor Polskiego Centrum WebKomiksu.
Swoje teksty publikuje na blogu, pisze także dla takich portali jak Kultura Liberalna, Kolorowe Zeszyty, Komiksomania, Motyw Drogi, Sztukater, ComixGrrrlz, Komiks Polter. Jego teksty dotyczące Konstancina-Jeziorny pojawiały się także w przedrukach na stronach takich periodyków jak Rzeczpospolita, Polska The Times, Zwierciadło, Wiadomości24.pl. Jest redaktorem portalu lokalnego Konstancin.com.
Od 2007 roku twórca podcastów: B180 – podcast od Batmanie (2007-2010)[3], K-pok (2010-2012), Dziady z Lasu (od 2011). Na blogu GniazdoŚwiatów.net publikuje w formie podcastów recenzje komiksów, omówienia branżowe i wywiadu z twórcami.

  Zdjęcia: Bartek Biedrzycki,  Jarosław Skrojny,Tomasz Skrojny.