„Kompleks 7215” to paradoksalnie powiew świeżości w polskim postapo! Recenzja

Czołem
„Kompleks 7215” to zbiór trzech tekstów – minipowieści o tym samym tytule oraz opowiadań: „I tak warto żyć” i „Ostatnia posługa”. W Fabryce Słów został wydany jako debiut, lecz sam Biedrzycki zaistniał już wcześniej jako scenarzysta komiksów. Niewątpliwie pomogło mu to w plastycznym opisie wykreowanego przez siebie świata.

Akcja książki płynie wartkim strumieniem – widać, że autor wzorował się na kultowych powieściach przygodowych. „Kompleks…” czyta się równie dobrze, co niegdysiejsze serie Szklarskiego czy Nienackiego. Przede wszystkim historia jest bardzo dobrze wyważona – gdy ma być pot, jest pot, gdy ma być krew, jest krew.

 hcgamer-pl-kompleks-7215

Stalker z metra

Przeciętny czytelnik mógł obawiać się, czy książka nie będzie zbyt tendencyjna i liniowa. Historia dzieje się głównie w warszawskim metrze i jego okolicach. Okazuje się jednak, że Biedrzycki może stać się jednym z najpoczytniejszych pisarzy Fabryki Słów. Bohaterowie w „Kompleksie…” są brudni, chorzy , rządzą nimi ich własne demony. Miasto przykrywa gruba warstwa tłustego, czarnego śniegu, potwory śmierdzą spoconą sierścią i śmiercią. Stalkerzy są głodni, plują krwią z zakażonych dziąseł, majac czterdzieści lat wyglądają na staruszków.

Biedrzyckiemu udało się stworzyć „nową rzeczywistość” z oklepanych już schematów. Myślę tu o takich elementach świata przedstawionego jak wierzenia (rewelacyjna wręcz kreacja Madonny Tuneli), mutanty, kolonie (np. Szpital), zmutowane puszcze czy kurierzy. Zwłaszcza ci ostatni zasługują na osobną historię. Wprowadzone elementy zbudowały własną „ludowość” opisywanych społeczności, co stanowi ogromny plus książki.

Mutanty

Fauna i flora świata przedstawionego w „Kompleksie…” jest jedną z największych zalet „Kompleksu 7215”. Akcja na powierzchni rozgrywa się głównie w okolicach Kampinosu, gdzie otoczenie jest przeżarte rakiem, powyginane i krwiożercze. Biedrzyckiemu udało się jednak uniknąć prostego „wszystko chce cię zabić” dzięki opisaniu takich niezwykłych mutantów, jak Zegarowy czy telep. Książkowe mutanty to nie bezmózgie kreatury, pchane przypadkowymi popędami. Wprawdzie są to potwory, ale bliżej im do drapieżników, którymi rządzi ich własna, niezrozumiana przez ludzi natura. Dzięki temu są o wiele bardziej straszne niż w innych książkach tego typu.

Dlaczego 8/10?

Moja ocena to 8/10. Jakie są główne wady najnowszego tytułu z serii Fabryczna Zona? Po pierwsze,  w niektórych monologach można łatwo pomylić  Borkę z innymi postaciami – sposób wyrażania swoich przekonań przez stalkera nie pasował do wykreowanej postaci (np. we fragmencie, kiedy Borka jest wściekły na dawną obsługę Kompleksu 7215). Widoczny jest też rozdźwięk pomiędzy Borką samotnikiem (tęskniącym za rodziną, kochającym przyjaciółkę z lat dziecięcych) a cynicznym dowódcą stalkerów. Moim zdaniem, aby postać była bardziej autentyczna, autor powinien częściej podkreślać egoizm bohatera.

Kolejną wadą książki jest jej redakcja. W tekście zdarzają się zdania, które mają długość całego akapitu!

Ten pan od komiksu z cyckami

Okładka Piotra Cieślińskiego – mimo ogranego już motywu masek przeciwgazowych i skojarzeń z Falloutem – jest jak do tej pory moją ulubioną okładką z serii Fabryczna Zona. Ilustracje wykonał Robert Adlera, autor m.in. ilustracji do wydanego w USA sequelu „Do Androids Dream of Electric Sheep”.Trzeba przyznać, że Adler wykonał kawał świetnej roboty i mam nadzieję, że od tej pory w środowisku postapo będzie kojarzył się już raczej z dobrymi ilustracjami, niż z komiksem z cyckami*. W „Kompleksie…” rysuje znaną z Boli Bloga „lekko luzacką” kreską, która w wydaniu czerń-biel (w książce wygląda trochę jak węgiel) wyśmienicie oddaje klimat przysypanego postnuklearnym pyłem miasta.

Kompleks 7215 versus Metro 2033 i S.T.A.L.K.E.R.

W środowisku fanów serii Metro 2033 zastanawiano się, czy książka ta nie powinna zostać wydana przez Insignis jako część ich flagowej serii. Owszem, u Biedrzyckiego występuje postnuklearna zima. Są ocalali, którzy ukrywają się między innymi w metrze. Ale jeżeli tylko te dwa elementy mówią o przynależności do serii Metro 2033, to niech mnie kule biją, ale wszystkie romansidła powinny toczyć krwawe boje w sądach. W końcu w większości powieści obyczajowych występują: ukochany, zazdrosna przyjaciółka i homoseksualny przyjaciel. Tylko imiona i fryzury zmieniają się jak w kalejdoskopie.

Tak samo w serii S.T.A.L.K.E.R, zmienia się jeno szpej i pseudonim w typowym „nazywam się X i jestem stalkerem”. Reszta jest milczeniem (i artefaktami). Biedrzycki co prawda używa określenia „stalker” – ale na pewno nie jest to tytuł, który można zaliczać do wspomnianej serii.

Podsumowanie

„Kompleks 7215” to bardzo udany debiut i – paradoksalnie – powiew świeżości w polskiej literaturze postapokaliptycznej. Pomimo użycia znanych i nieco oklepanych już elementów literatury postapo (stalkerzy, metro, mutanty), Biedrzycki zaczyna kreować swoje własne, ciekawe uniwersum. Moim zdaniem jest to najlepsza książka Fabrycznej Zony, jaka została wydana.

 Ave!

* Boli Blog

 

4 thoughts on “„Kompleks 7215” to paradoksalnie powiew świeżości w polskim postapo! Recenzja

  1. Widzisz, w moje trafiło. Recenzja jest opinią subiektywną, dlatego nie każdy musi się z nią zgadzać 🙂
    Ave natomiast oznacza tyle co „bądź pozdrowiony” i używano go również jako pożegnanie (już po chrystianizacji). Polecam zrobić research.

  2. Czytałam. Słabe i nudne, zwłaszcza zakończenia.
    Może to kwestia gustów. W moje nie trafia.

    PS. I jeszcze uwaga dla Autorki wpisu: „ave” znaczy „witaj”, na pożegnanie używano „vale” (bądź zdrów). Proszę wybaczyć, ale strasznie głupio wygląda powitanie na końcu…

  3. Spróbuj najpierw z krótkimi formami – w książce są dwa opowiadania. Moim zdaniem świetne i lepsze od głównej historii 🙂

  4. jestem właśnie w trakcie czytania tej książki, ale we mnie jakoś nie wzbudza entuzjazmu, czyta mi się ją ciężko, nudzi momentami do tego stopnia, że czasami odpływam i nie wiem co czytałem, a później muszę wracać ;p

Comments are closed.