Będąc gimbusem, co roku czułam zaciskające się zimne szpony na moim gardle. Tym bardziej było to dziwne, iż pod koniec tak zwanej edukacji obowiązkowej opanowywało mnie jeszcze większe przerażenie – nie, że nie zdam matury. Nie, że sobie nie poradzę na studiach. Nie, że opuszczam dom rodziców i przede mną tylko krwiożercza miejska dżungla. O, nie – byłam przerażona, że to jednak koniec i mi się nie uda. Nie uda się wyrwać z małego miasteczka. Nie uda się nic zmienić.
Do końca studiów każdy rok wyglądał tak samo – dziura w budżecie, miotanie się między wartościami mojej rodziny a własnymi przekonaniami (teraz nazywam to syndromem italiano famili; wiecie – ten chrześcijański fanatyzm, tzw tradycyjne wartości i cały bagaż doświadczeń versus młody umysł wątpiącego). Tak, okres wchodzenia w dorosłość do najlepszych nie należał. Ale nie był też szczególnie emocjonujący. Raczej każdy kolejny nijaki rok zlewał się z następnym, a dzieliły je tylko lampki szampana i fajerwerki puszczane przed domem.
2013. W końcu nastąpił ten wyczekiwany ostatni rok na studiach, ostatni ulgowy bilet. Ale też pierwsze bardzo poważne załamanie nerwowe…
1 komentarzy do „Bardzo osobiste postapo – podsumowanie 2013”
Jak widać (post)apokalipsa może być początkiem czegoś nowego. Nie jestem przesądny, ale z tym 2013-tym rzeczywiście było coś nie tak. Może być tylko lepiej. Przy odrobinie szczęścia i z udziałem kilkudziesięciu głowic nuklearnych następny rok może okazać się pierwszym (nowej ery). Czego Tobie i wszystkim Stalkerom serdecznie życzę.
Możliwość komentowania została wyłączona.