Polskie „Metro 2033” – cz. II wywiadu z Pawłem Majką

Czołem!

W Parking Barze było ekstra, choć oficjalna impreza dopiero się odbędzie! Zaparkujemy w Zonie po raz trzeci z redakcją Post – Apokalipsy Polskiej i autorami Fabrycznej Zony już niedługo, a tymczasem trwa walka o dusze Czytelników. Dobra, trwa walka o moją duszę. Która książka jest lepsza, „Kompleks 7215” czy „Dzielnica obiecana”? A może nie warto ich porównywać w ten sposób?

Tego dowiem się po przeczytaniu obu, póki co wzdycham , „acham” i”ocham” nad premierą Fabryki Słów. „Dzielnica obiecana” jeszcze do mnie nie dotarła, ale na myśl o paczce z nią już cuzję to samo, co dzieci przed wigilijną choinką. W końcu, w „polskim Metrze” mają być kobiety! Bohaterki! I może nie będą tylko dla ubarwienia fabuły, jak w „Ołowianym Świcie” Michała Gołkowskiego? Albo nie będą tylko pośmiewiskiem z babochłopów? Po prostu – może to w końcu to polskie postapo, w którym będą fajne bohaterki? Dowiem się już niedługo, a tymczasem – przeczytajcie drugą część wywiadu z Pawłem Majką. Dowiecie się, czy „Dzielnica obiecana” na pewno jest taka „obiecana”, jak może sugerować tytuł.

Ave!

metro-ksiazka

Tytuł pana książki – „Dzielnica obiecana” – jest pełen nadziei. Czy czytelnicy zmęczeni posępnością rosyjskojęzycznych tytułów mogą liczyć na zmianę „klimatu” powieści?

P.M.: Obawiam się, że tytuł jest nieco ironiczny. Częścią świata „Metra” jest owa posępność, o której Pani mówi. Choć jestem w stanie wyobrazić sobie komedię postapo, to jednak życie po wojnie atomowej musi być twarde, ryzykowne i ponure. Nowa Huta nie różni się pod tym względem od Moskwy, czy Petersburga. Natomiast pozwoliłem sobie wprowadzić nieco humoru poprzez stworzenie kilku postaci nieco odbiegających od typowych postapokaliptycznych bohaterów. Zobaczymy, czy czytelnicy mi to wybaczą.

Jeden z naszych fanów stwierdził, że „o tym kraju i ludziach można pisać tylko źle”. Jaki obraz Polaka, żyjącego na gruzach swojej ojczyzny, kreuje Pan w „Dzielnicy obiecanej”?
P.M.: Tylko źle? Nie zgadzam się. „Tenkraj” to nazwa jakiejś mitycznej przestrzeni, którą sami kształtujemy powielając negatywne wyobrażenia i stereotypy. Nie twierdzę, że 

żyjemy w raju, ale co nieco nam się udaje. Myślę, że powszedni opis jest gorszy niż rzeczywistość, której dotyczy. Może się wydawać, że typ Polaka- spryciarza, który w każdej sytuacji sobie poradzi, i wszystko jakoś sobie załatwi jest wręcz stworzony do postapokalipsy. Z obawy, by nie zmienić powieści w farsę uciekałem od takich postaci jak mogłem. Może jeden z bohaterów troszkę przypomina taki typ? Ale to mało pozytywna postać, nie wpisuje się więc w archetyp.
Bohaterowie mojej powieści przede wszystkim starają się przeżyć. Jedni – ci bardziej idealistycznie nastawieni do świata – mają nadzieję, że nie będą musieli nikogo skrzywdzić, inni pozbawieni są takich złudzeń. Nie jestem pewien, czy można wśród nich wyróżnić jakieś szczególnie polskie typy. To natomiast, co wydaje mi się charakterystyczne dla Polaków, to niemal wrodzony brak zaufania moich bohaterów do władzy.

Nowa Huta. Zaprojektowane i zbudowane od podstaw robotnicze miasto. XVIII dzielnica Krakowa. To tu, w podziemnych schronach, mieszkają ci, którzy przetrwali nuklearną apokalipsę. Każdy dzień oznacza dla nich walkę, każdy miesiąc przynosi nowe zagrożenia. Wśród strzępów cywilizacji przeżycie kolejnego roku zakrawa na cud.

~Wydawnictwo Insignis

Istnieje pewien stereotyp, że mieszkańcy Krakowa i Warszawy nie darzą się szczególną sympatią – czy znajdziemy na to dowody w książce?
P.M.: O Warszawie moi bohaterowie nie rozmawiają. Leży dla nich zbyt daleko, by się nią przejmowali. Nawet Kraków jest dla nich zbyt oddalony. Unikałem jakichkolwiek wspomnień o Warszawie z bardzo prozaicznego powodu – by nie wchodzić w paradę komuś, kto chciałby napisać powieść, której akcję umieściłby w stolicy.

Myślę, zresztą, że „tradycyjna” niechęć pomiędzy Krakowem a Warszawą to rodzaj mitu. Wszyscy nim żyjemy, powtarzamy dowcipy na ten temat, ale jakoś nigdy nie spotkałem się z niechęcią wobec mnie w Warszawie, sam też nie ścigam warszawiaków przyjeżdżających do Krakowa. Oczywiście, mieszkańcy Warszawy używają trochę dziwnego języka, mylą nazwy ciastek itd. Ale my w Krakowie im to wybaczamy. Wróciłem z Warszawy ledwie tydzień temu i musze powiedzieć, że coraz bardziej mi się w tym mieście podoba. Jest może trochę zbyt duże jak na mój gust, ale bardzo ładnie się rozwija.

Czy w krakowskich tunelach walczyć będą frakcje oparte o subkultury Krakowa?
P.M.: 
Nie. Musiałbym wpleść w powieść temat piłki nożnej, a ten motyw wykorzystałem już w „Pokoju Światów”. Wolałem uniknąć podobieństw między tymi dwoma powieściami, tym bardziej, że ukazały się w tym samym roku. Poza tym starając się wejść w literacką dyskusję z Dmitrijem Głuchowskim wykorzystałem część frakcji, które on wprowadził, ale zaproponowałem rodzimą wariację na ich temat.

Czy fanki Metra2033 znajdą w „Dzielnicy…” postacie, z którymi będą mogły się identyfikować? Faktem jest, że rynek postapo w Polsce pomija kobiety interesujące się tą stylistyką w konwencji „stalkera – poszukiwacza”.
P.M.: Jestem bardzo ciekaw jak czytelnicy odbiorą postaci kobiece w „Dzielnicy obiecanej”. Pojawiają się tam trzy ważne kobiety, każda jest inna. Jedną pozwoliłem sobie nieco przerysować, wysunęła się dzięki temu na pierwszy plan. Miałem ochotę napisać kobietę, jakiej w fantastyce prawie nie spotkałem. Czy mi się udało, pozostawiam czytelniczej ocenie. Czy czytelniczki będą chciały się z tą postacią identyfikować, nie jestem pewien. Jest pełna życia, silna, wręcz żywiołowa. Ale z identyfikowaniem się z nią może nie być łatwo.

Ostatnie pytanie – jak Pan ocenia postapokalipsę jako część fantastyki w Polsce?
P.M.: Mamy w tej chwili chyba boom na postapo. Równolegle ukazuje się seria „Metra 2033” oraz powieści ze świata „Stalker”. Robert Szmidt, którego można chyba określić prekursorem post apo w Polsce wydaje kolejną powieść. Rok temu ukazała się antologia „Rok po końcu świata”. Wydaje się więc, że w temacie dzieje się całkiem sporo. A przecież wcześniej mieliśmy jeszcze „Zakon krańca świata” Kossakowskiej. Równocześnie te wszystkie powieści nie mają chyba większego znaczenia dla polskiej fantastyki, istnieją jakby obok jej głównego nurtu. Choć może się mylę, przecież w tym roku do kandydowania do nagrody im. Janusza Zajdla czytelnicy wybrali aż trzy opowiadania z antologii „Rok po końcu świata”.

Dziękuję serdecznie Pawłowi Majce i wydawnictwu Insignis za możliwość przeprowadzenia wywiadu.
Ave!