O Czytelnikach, ich narybku i świetlikach słów kilka.

Przede mną jeszcze skończenie felietonu do magazynu kulturalnego o polskiej kulturze i popkulturze. Na tapetę miałam wziąć czytelnictwo w Polsce. Kim ten Czytelnik jest, jak wygląda, czy pije herbatę ziołową, czy może earl grey’a, czy pali Diarumy i je szpinakowce, czy może ciuła na kolejną premierę książkową jak ja rzed wypłatą… Tak, to jeden z tych fajniejszych tekstów, na których napisanie czekam jak na Gwiazdkę (a czekam, bo roboty tyle, że nie wiem w co stukać – telefon, tablet czy laptop).

Pomyślałam sobie, że w sumie od czegoś taki Czytelnik zacząć musi. Gdzieś jest początek jego bibliofilskich zboczeń. Moim początkiem była Lokomotywa, którą czytała mi niemożliwe podobna do mnie moja mama – młoda pani Ania z krótkimi czarnymi włosami i grzywką. Pamiętam tę książeczkę, dzielenie wielkiego łóżka z moimi dwiema siostrami i moją mamę właśnie, czytającą nam Tuwima dla dzieci. Ogólnie, z Tuwimem sympatyzuję do dzisiaj.

[singlepic id=163 w=320 h=240 float=center]