Czołem!
Na forach fandomowych zahuczało o wypowiedzi Andrzeja Pilipiuka na temat przekonań politycznych jego… książek. Całość możecie przeczytać tutaj, a ja podrzucam na rozgrzaną blachę komentarzy surowy wybrany kęs:
Moje poglądy i proza są na tyle zbieżne, że gdy po moją książkę sięgnie zadeklarowana feministka bądź lewak, to odrzuci ją po pierwszych rozdziałach.
Wypada czy nie wypada mówić pisarzowi o swoich poglądach?
Opinia publiczna wiesza psy na Pilipiuku za bezpardonowe określanie swoich poglądów, co bardzo przypomina histeryczną reakcję „internetów” na zaproszenie Twardocha do udziału w kampanii marketingowej. Choć prawicowcem nie jestem nie rozumiem, dlaczego pisarzom „nie wypada” korzystać ze swojej sławy i wypowiadać się o elementach swojego życia w mediach ogólnopolskich. Albo dostawać fajne samochody. Czy nie lepiej budować naszą wspólną kulturę i przy okazji korzystać z życia, niż wiecznie się umartwiać? Zresztą, czy to nie dziwne, wymagać mesjanizmu od autora książek popularnych?
Inną kwestią jest to, jak takie wypowiedzi autorów wpływają na odbiór ich książek. Andrzej Pilipiuk widocznie już rozpoczął premierę swojego najnowszego zbioru – „Reputacji” – i to w dość zaskakujący sposób. Moim zdaniem, mocno nietrafiony. Podobny radykalizm w dużych mediach nie pomaga żadnemu autorowi – chyba, że kieruje swoje tytuły tylko do wybranego fragmentu społeczeństwa. Poza tym, szczucie na siebie grup społecznych nigdy nie jest OK.
By the way, jednym z patronów zbiorku „Reputacja” jest Wywrota.pl Komuna internetowa. 😉
Jak odnaleźć prawicowość w książce fantastycznej?
Wywiad z Rzepą o literaturze pana Andrzeja (pomijam świrowanie o polityce) odczytuję raczej… neutralnie. Facet pisze o Polsce, o polskiej historii – świetnie. O tradycji, o tym jak było kiedyś – super. Dlaczego ma mi się to nie podobać, bo mam takie a nie inne poglądy polityczne? Wszyscy jesteśmy Polakami. Wydaje mi się, że powinno się raczej postawić tezę „Osobom nie lubiącym czytać fikcji w realiach ileśtamwiecznych/z silnym wątkiem historycznym nie przypadną do gustu moje książki”. Czy pisarz powinien wypowiadać się za wszystkich swoich czytelników?
Pilipiuk zdefiniował prawicowość jako „kapitalizm, antykomunizm i zdrowy rozsądek”. Zdecydowanie, antykomunizm jest bardzo jasno zarysowany w jego twórczości. Kapitalizm? Nie zwróciłam uwagi, i pewnie reszta czytelników również. Zdrowy rozsądek? Ot, każdy ma własną definicję zdrowego rozsądku – możemy tak rozważać i rozważać…
Czy naprawdę jego prawicowość tak mocno objawia się w literaturze? I co to są za objawy? Stosunek do państwa i aparatu urzędniczego? Stosunek do podatków? Do religii, do patriarchatu, do matriarchatu? Sami widzicie, jak ciężko przychodzi definicja i zmierzenie „prawicowości” literatury popularnej (bo nie – poglądów autora). Oczywiście ja mogę nie mieć takich kompetencji i może powinnam poprosić o wypowiedź psychologa społecznego…
Co do samej osoby Wielkiego Grafomana
Andrzej Pilipiuk jest zdecydowanie moim ulubionym – mówiąc brutalnie – studium przypadku we współczesnej polskiej fantastyce. Pociągnął jak lokomotywa niewielkie wydawnictwo do poziomu najlepiej rozpoznawalnego wydawnictwa fantastyki w Polsce. Sprzedał tysiące (setki tysięcy) książek, napisał 4 cykle fantastyczne, wydaje właśnie ósmy zbiór opowiadań. To pisarz – maszyna. Czy książka jest wybitnie dobrą rozrywką (pierwsze tomy Wędrowycza), czy totalną klapą (mam kilka swoich typów), Pilipiuk wraca z tarczą, nie na tarczy. Zainspirować potrafi go niemal wszystko, ludzie go kupują. Ma wyrobioną markę na tyle, że może pozwolić sobie na eksperymentowanie (komiksy, Wampir z MO). Choć jego literacki rozwój mocno zwolnił w ciągu ostatnich kilku lat i zaczyna być przewidywalny, popełnia błędy i potyka się marketingowo (dla mnie połowa rozmowy z RP była niepotrzebna), to i tak jest człowiekiem legendą. Bo jest – chcemy lub nie – synonimem polskiej fantastyki popularnej przełomu wieków.
Ave
P.S. „Reputację” do recenzji już mam – ale nie wydaje mi się, żebym miała ją mierzyć w skali prawicowości 😉
2 thoughts on “Czo ten Pilipiuk?”
W czasach gimnazjalnych śmiałam się do rozpuku z opowiadań o Wędrowyczu, zainteresowałam głębiej historią kozaczyzny dzięki Semenowi, i byłam mile połechtana – choć z dość sporą dozą podejrzliwości – nad czyjąś wiarą, że w ciągu 2 miesięcy dwójka moich rówieśników da radę sama wyremontować i przystosować do siebie dom na odludziu. Im starsza byłam, tym bardziej zauważałam klisze, które w jednym czy drugim opowiadaniu może nie raziły, ale przy czytaniu wszystkiego, co się ukazywało – już tak. Pal sześć politykę, obsesję na punkcie carskiej Rosji czy tendencję do robienia z nastoletnich chłopców supermanów przygotowanych na wszystko. Poważniejszym problemem jest nie tyle zachwyt historią – to nieskończone rozpamiętywanie własnej przeszłości. Ile książek można napisać o tym, jaka podła była szkoła w latach 80-tych? Jak się okazuje, naprawdę sporo. Z drugiej strony – ile razy można tanecznym krokiem wleźć w aż sadystycznie obrazowo opisane tortury w duchu „to wszystkie wtedy spotykało! ! !”, i przed końcem melodii znów wrócić na teren miłych duchu pomysłów z kosmicznymi bibliotekarzami? O, albo przekonanie o ogólnej głupocie tłuszczy ludzkiej zbawianej przez jednego oświeconego/nawiedzonego/pijanego/kosmitę, przy czym nie zawsze ma to uzasadnienie w uczynieniu głównego bohatera lekarzem na XIX-wiecznej wsi. O, albo olewanie pomyjami przejawów inności, które akurat autorowi nie podpasowały.
Okej, bombardowanie swoimi przekonaniami nie jest rzadką wadą wśród polskich fantastów – Piekara zionie ateizmem i antyklerykalizmem z subtelnością smoka ze zgagą, Grzędowicz nie lubi lewicy i liberalnych przekonań wystarczająco, by po wielokroć robić z karykaturalnej feministki drugiej fali najbardziej odpychającą antagonistkę wielotomowego cyku, a o Dębskim i jego fantazjach seksualnych na 20 stron nawet nie mam ochoty gadać – ale z nich wszystkich Pilipiuk jest jednak zarówno najpoczytniejszy, jak i… odnoszę wrażenie, że dzięki wspomnianemu pisaniu w zastraszającym tempie, ma najmniej czasu na refleksję nad tym, co właśnie wypuszcza w świat. Jak to się kończy, można prześledzić w zgoła 52 książkach, jak i w artykułach i felietonach, których ilości nawet nie mam odwagi zliczać.
Nie oszukujmy się, mówiąc, że to tylko fantastyka lub tylko czytadła. Ludzie to czytają i mniej lub bardziej świadomie wchłaniają serwowany z wątłą gracją pakiet światopoglądowy, tym skuteczniejszy, o ile utrwalony metodą ciągłych powtórzeń. Dla młodzieży – jak znalazł.
Wielki Grafoman nigdy nie ukrywał swoich poglądów politycznych, czy jest prawicowy- tak zdecydowanie tak.
Czy wspomnianego lewaka lub feministkę odrzuci od lektury jego utworów? To zależy od tego jak silne są poglądy polityczne czytelnika- jeśli ktoś np.zna na pamięć poezję Jasia kapeli i nie wychodzi z domu bez lektury KP to faktycznie może mu się pisarstwo pana Andrzeja nie spodobać.
Comments are closed.