No i stało się – tegoroczny Polcon dobiegł końca i choć w tym roku w Polsce odbędzie się jeszcze kilka świetnych konwentów, to na następny Polcon trzeba będzie poczekać do przyszłego roku.
Ponad tysiąc godzin programu, przygotowanego przez blisko 600 autorów. 130 Gżdaczy. Blisko setka gości. Setki, setki fanów fantastyki. No i my – blogerzy i dziennikarze, z dumną plakietką PRASA.
PolCon był moim pierwszym tak dużym konwentem. Zawsze coś przeszkadzało, żeby wybrać się na konwent – a to szkoła, jak się do tej szkoły chodziło. A to brak środków, bo bilety, bo przejazdy, bo hotel. A to lenistwo. Już nigdy, nigdy więcej nie popełnię tego błędu i nie wymyślę kolejnej wymówki, żeby nie pojechać na konwent. Czemu?
Wystarczył mi moment, kiedy na samym początku imprezy, podczas czwartkowego Kolejkonu byłam świadkiem kilku pięknych scen spotkania tzw. ,,konwentowych znajomych”. Sama kilka lat temu doświadczałam podobnych emocji, kiedy po roku niewidzenia się z przyjaciółmi z całej Polski spotykałam się na imprezach organizowanych przez PTTK. I na nich rzadko bywałam, bo mieszkało się na wsi i nie miało się kasy, ale wspomnienia zostały.
Jednak to jest piękne w konwentach – jednocząca siła wszystkich fantastów, również tych z krajów sąsiadujących. Pokazanie, że jest nas wielu i traktujemy fantastykę nie tylko jako rozrywkę, wypełniacz czasu, ale także styl życia. W fantastyce przecież odnajdujemy odpowiedzi na wiele ważnych pytań, zarówno tych mniejszych jak i większych. Niezliczona ilość uniwersów pozwala twórcom na plastyczne kreowanie metafor, poddających czytelnikom nie tyle gotowe rozwiązania, co możliwość zatrzymania się nad problemami zarówno świata współczesnego, jak i tymi ponadczasowymi. To taka nasza lekko popkulturowa filozofia.
Co do samego Kolejkonu, można go opisać tylko w jeden sposób – niekończąca się mordęga. Nie zazdroszczę uczestnikom, którzy musieli czekać w kolejce nawet po siedem godzin (!). Mi udało się otrzymać akredytację niemalże od razu, niestety nawet dziennikarze czekali czasem w godzinnych kolejkach. Czy to wina Politechniki Warszawskiej, która zrąbała serwery? Czy organizatorów? Czy może prawdziwa jest historia o tym, jak ktoś nadepnął glanem na kartę sieciową i zamieszał w Matriksie? Nie wiem, jednakże liczę na to, że na następnym konwencie takie historie nie będą miały miejsca.
Co było zatem najpiękniejsze w Polconie? Atmosfera. Przeczytałam dzisiaj ,,reportaż” z konwentu, zamieszczony w serwisie Gazety Wyborczej (Link do źródła: wyborcza) i myślałam, że się dosłownie rozpłaczę nad poziomem dziennikarstwa w tym kraju. Ano, znowu zrobili z nas nerdów w złym tego słowa znaczeniu. Znowu fantasta został pokazany jako człowiek oderwany od rzeczywistości, niepoważny, śmieszny, schizofreniczny. Niby tekst tak krótki, a i tak przesycony tym zwyczajnym dla polskiej prasy podtekstem. Może to ja mam paranoję, ale może jednak spomiędzy wersów Wy także wyczytujecie to pobłażanie, z jakim mówi się w naszym kraju o fantastach?
Wątpię, że powinniśmy czuć się nienormalni czy nawet gorsi od tysięcy zwykłych, przeciętnych ludzi, którzy nie robią nic ze swoim życiem i jeszcze się z tego cieszą. Wątpię również w zdolności poznawcze i krytyczne podejście do świata tych ludzi. Ponadto wątpię, żeby właśnie ci ludzie potrafili zdobywać i wykorzystywać kolejne umiejętności – czy to rzemieślnicze, czy inne – tylko po to, żeby zrobić coś dla samej przyjemności tworzenia. Myślę, że takim zwykłym hejterom szkoda by było czasu i pieniędzy na skompletowanie materiałów, opracowanie historycznych wzorów (a nawet ściegów!) a potem wykonanie takich świetnych strojów i broni, jakie robi tandem z Golemarium. Uciekamy od rzeczywistości? HA! Dobry żart! My, fantaści, podchodzimy krytycznie do rzeczywistości, a jednocześnie zmieniamy tę rzeczywistość na lepszą. Nawet, jeżeli działamy tylko na naszym niewielkim, lokalnym poletku, w gronie znajomych. Nie konsumujemy, nie mielimy, nie przetwarzamy kolejnej sezonowej mody tylko po to, żeby zapełnić czymś czas pomiędzy snem a pracą. Może się komuś narażę, ale tak właśnie uważam – jesteśmy czymś więcej niż tłumem. I jestem z nas dumna.
(A Golemarium możecie szukać na www.golemarium.com lub pisać do nich na adres golemarium@gmail.com)
Na tegorocznym konwencie mogliście także wziąć udział w Dniach Nauki. Warszawa ostatnio obfituje w imprezy przybliżające różne zagadnienia naukowe mieszkańcom. Z tego co wiem, podobnie jest w innych miastach Polski, np. w Trójmieście. Jednak z takim rodzajem prelekcji spotkałam się po raz pierwszy, a program wywołał we mnie sporo entuzjazmu. Duży procent programu Dni Nauki stanowiły spotkania dotyczące historii i literatury, co jest naturalne w przypadku fantastyki.
Program Dni Nauki przewidywał wystąpienia z tylu dziedzin, aby zainteresować jak najszerszą publikę, nie tylko ściśle związaną z fantastyką. W programie znalazły się smaczki z dziedziny literatury, fizyki, robotyki, historii, własności intelektualnej, reklamy, a nawet gender. Poniżej cytat z podsumowania Dni Nauki, zamieszczonego przez organizatora, Staszka Krawczyka:
Dni Nauki w liczbach:
292 – tyle osób do niedzieli włącznie zadeklarowało udział w wydarzeniu na Facebooku
102 – tyle godzin obejmował założony harmonogram naszej imprezy
94 – tyle godzin programu ostatecznie się odbyło (za odwołanie kilku atrakcji przepraszamy!)
79 – tylu prowadzących, prelegentów i panelistów uczestniczyło w przedsięwzięciu
26 – tylu gości ze stopniem naukowym doktora lub wyższym pojawiło się na Dniach Nauki
7 – tylu profesorów tytularnych i uczelnianych wzięło udział w wydarzeniu
2 – tyle pierwotnie planowanych atrakcji zostało zastąpionych innymi punktami programu
Osobiście, najbardziej czekałam na postapokaliptyczne elementy Polconu. Był to wieczór autorski Gołkowskiego, zespół wespół z Przybyłkiem (Gamedec), oraz prelekcja – również pisarza zwanego Miszką – na temat historii stalkera.
Prelekcja o historii pojęcia stalkera miała jedyną słuszną otoczkę 😉 Gołkowski opowiadał niezwykle ciekawie, podsuwając mi przy okazji kilka obowiązkowych tytułów do przeczytania tej jesieni.
Zapytany o swoją pierwszą książkę – Ołowiany Świt – Misza przyznał, że nie jest sztuką napisać książkę na podstawie gry, która dopiero wyszła. Faktem jest, że Ołowiany Świt to pierwsza książka w Polsce, wydana w uniwersum S.T.A.L.K.E.R.’a, ale także pierwsza wydana na świecie bez problemów ze strony rosyjskiej. To może być bardzo dobra wiadomość dla Czytelników, którzy liczą na wydanie kolejnych tytułów z tego uniwersum.
– Miałbym kaca moralnego, że podpinam się pod czyjś sukces – powiedział Gołkowski, zapytany czemu wybrał uniwersum gry, która miała swoją premierę kilka lat temu, zamiast np. napisać powieści w konwencji popularnego ostatnimi czasy Metra lub innego tytułu.
Ponadto, Misza ogłosił DWA NIEZWYKLE WAŻNE wydarzenia dla fanów postapokalipsy. Pierwsze to 8 listopada, kiedy to swoją premierę ma mieć ,,Ślepa plama”, pierwsza książka Noczkina w uniwersum S.T.A.L.K.E.R.a! Drugą premierą jest nowa książka Gołkowskiego, która ma być wydana na przełomie marca i kwietnia 2014. Obie pozycje wydane będą przez Fabrykę Słów, co jest miłym zaskoczeniem – liczę nie tylko na dobre opracowanie graficzne obu tytułów, ale także na poruszenie w tematyce postapokaliptycznej w Polsce. W końcu!
Dla tych fanów postapokalipsy, którzy czują zawód, że postapokalipsa w Polsce jest aktywna jedynie na polu stalkerstwa (i tutaj też wciąż istnieje gorąca dyskusja, czy postać stalkera wpisuje się jeszcze w postapokalipsę), przygotowałam niespodziankę.
Jestem w trakcie przygotowywania antologii nowej polskiej postapokalipsy, zawierającej teksty zarówno tych mniej, jak i bardziej znanych autorów. Wsparcie jest świetne, projekt się rozwija. Zarówno ja, jak i osoby już zaangażowane w projekt antologii, dbamy o najwyższe standardy zamieszczonych tekstów. Śledźcie uważnie tego bloga, ponieważ w przeciągu czasu będę uchylać rąbka tajemnicy. Jeżeli chcecie objąć projekt patronatem czy sponsoringiem, przesłać swój tekst do antologii (z przeprowadzoną już pierwszą redakcją – zadbajcie o ortografię i interpunkcję) – piszcie na adres zamieszczony w zakładce WSPÓŁPRACA. Przesłanie swojego opowiadania nie jest równoznaczne z umieszczeniem go w antologii – teksty będą wybrane spośród najlepszych. Jednocześnie proszę Was, żebyście wysyłali tylko SWOJE autorskie, nie drukowane wcześniej i nie publikowane (np. w internecie) prace. Taka sama zasada dotyczy zarówno osób piszących do tej pory do szuflady, jak i autorów już po pierwszych publikacjach 😉
Projekt wspiera niezastąpione i niepowtarzalne Drzewo Milradu.
Podsumowując, dziękuję wszystkim organizatorom, prelegentom, pisarzom – a przede wszystkim FANOM fantastyki, którzy byli na Polconie i uczynili ten konwent tak wspaniałym wydarzeniem.
Ave!