Czołgiem!
Czas rozjechać Grę o Tron. Zakończenie serialu obnaża wszystkie niedociągnięcia, których sporo się nazbierało w minionym sezonie. Ile można tolerować to, co scenarzyści robią całej historii? Czy fan fantasy może wybierać jedynie pomiędzy Tolkienem a brazylijską telenowelą?
Uwaga, wpis będzie zawierał praktycznie same spoilery.
Oto 3 główne grzechy zakończenia sezonu:
1. Ten odcinek był fanfickiem
Zbyt wiele wątków GoT wygląda na stworzone tylko po to, by zaspokoić głód fandomu. Mamy zatem ship na shipie, czyli another incest romans. Słodką acz patologiczną rodzinę morderców, dumnych ze swojej pociechy (to akurat mój fandom: Brienne, Clegane i Arya). Drzewonet i creepy porno Brana. Show z pokazem lodowych zombie. Brakuje tylko ujeżdżania smoków… oh, wait.
Ponadto dostajemy kilka kiepskich żartów o jądrach, które pewnie wymyślił 12 – letni siostrzeniec scenarzysty. Dialog między Bronnem a Lannisterem jest tak denny, że sami aktorzy nawet nie próbują maskować, jak boli ich wypowiadanie tak źle napisanych kwestii.
Twórcy prowadzą historię pod publiczkę. Pamiętacie, kiedy ważni bohaterowie padali jak muchy, a w jednym odcinku były przynajmniej trzy twisty? Pożegnajcie się z dobrymi czasami, teraz fabułę będzie kontrolował tłum.
2. Patrzcie, jaki jestem silny
Sandor Clegane aka Ogar wiele stracił w tym sezonie, głównie punktów inteligencji. I to nie tylko on. Większość postaci jest coraz bardziej płaska, jednowymiarowa, głupkowata, odarta z charyzmy. Rozumiem, że mają prawo do popełniania błędów. Ale czy narrator ma prawo odrzeć ich z rozumu i godności bohatera powieści?
Jak na dłoni widać to w ostatnim odcinku: John Snow jest koszmarnym idiotą – i przy okazji bardzo kiepskim władcą. Deanerys zachowuje się jak lalka na smoku, która nie miałaby praktycznie żadnych cech pozytywnych, gdyby nie opowiadali o nich jej poplecznicy. Tyrion nie przypomina cienia dawnego siebie, stracił ogromny procent charyzmy. Littlefingera też nagle dopadła głupota – jego tyrada przed Sansą zastanawiała mnie, czy to nie Arya ukrywa się za jego twarzą. Przecież był inteligentniejszy.
I wreszcie Ogar, który rzuca kamieniem w zamarznięte jezioro. Ok, Sandor zawsze należał do tych impulsywnych (scena z kurczakiem w karczmie), ale nie do ludzi głupich. Tymczasem ostatnio scenarzyści na siłę próbują zrobić z niego wiejskiego głupka. Takiego co nie ma pod kopułą, ale przynajmniej ma parę. Dlatego nosi ciężkie, drewniane skrzynie z lodowymi zombie. Wzmocnione stalowymi prętami.
Nie wiem, ile waży taka skrzynia. Ale taka pusta waży prawie 50 kg. I nie nosi się jej na plecach.
3. Gra o tron jak The Walking Dead
GoT akcja powinna pędzić na złamanie karku, a tymczasem nic się nie dzieje. Poszczególne wątki są rozgrywane tak monotonnie, że gdy trzeba je w końcu uciąć, jest to koszmarnie nienaturalne.
W wyniku tego praktycznie cały odcinek jest miałki i płaski, aby zakończyć się cliffhangerem.
Wiecie, kto tak pisze scenariusze? Twórcy ostatnich trzech sezonów The Walking Dead.
Fajnie, nie?
I jeszcze jedno. Gdy główni bohaterowie stali się niemal nieśmiertelni, serial przestał zaskakiwać. W razie czego zawsze można poświęcić miłą postać drugo czy trzecioplanową, np. Tormunda. Widz i tak się ucieszy, że ktoś zginął, jego założenia się sprawdziły. Ale to jest po prostu dobre poprowadzenie schematów, a nie Gra o tron, jaką znaliśmy.
Podsumowanie
W postmodernie nie ma złych bohaterów, są tylko różne interesy, ale… czyż nie o to stworzone było fantasy, aby dokładnie pokazywać różnic między dobrem a złem? Aby opowiadać o tym, co jest słuszne, a co zasługuje na potępienie? Czy to tylko bajka dla dorosłych, w której obok smoków muszą być cycki, a obok mieczy żarty o jądrach? Przekonamy się przy okazji emisji dwóch nowych seriali fantasy – Koła czasu i Wiedźmina.
Ave!
P.S. Podziękowania lecą do Pauliny, za wspólne wytykanie idiotyzmów GoTa.
1 komentarzy do „Czy Gra o tron jest… głupia?”
Hehe obrazki są najlepsze 😉
Możliwość komentowania została wyłączona.