Wywiad z Marcinem Podlewskim

Czołgiem!

Przed Wami  10 pytań do Marcina Podlewskiego, autora książek „Happy END” i „Głębia: Skokowiec”. To zdecydowanie czarny koń młodego pokolenia polskich fantastów, choć po długiej przerwie wrócił do pisania już jako stateczny mąż, ojciec i niewolnik kota. Jeśli Nerd Kobieta miałaby postawić pieniądze na nazwisko polskiego autora, które będzie miało spory udział w kształtowaniu polskiej sceny fantastycznej w nadchodzącym dziesięcioleciu, postawiłaby na Podlewskiego.
Jego debiutancka powieść „Happy END” zebrała bardzo pozytywne recenzje. Rzeszę fanów zdobył dzięki udziałowi w antologii „Zombiefilia”, którą pobrało kilkanaście tysięcy czytelników. Rozgłos przyniosło  mu zwycięstwo w konkursie Nowej Fantastyki za opowiadanie „Edmund po drugiej stronie lustra” – a potem nominacja do Nagrody Zajdla za to ten właśnie tekst. „Głębia: Skokowiec” nominowana jest do Nagrody Nowej Fantastyki 2016 w kategorii Książka Roku. Marcina możecie śledzić na jego fanpejdżu
Marcin Podlewski Wklepuje.

***


Na kiedy zaplanowaliście z ekipą FS premierę drugiego tomu?
Z tego co jestem zorientowany są szanse na wydanie „Głębi: Powrót” wiosną tego roku czyli – już za moment. Ale jest to proces: teraz tom drugi ma redaktor, potem poleci jeszcze do korekty. W międzyczasie projekt okładki, skład i tym podobne skarby. I – jak mam nadzieję – wstępna mapa Wypalonej Galaktyki zamieszczona w książce. To musi zająć trochę czasu, więc termin wydania jest plus minus terminem przybliżonym.


„Skokowiec” skończył się z przytupem. Nie wiemy, co stało się z dużą ilością ważnych bohaterów, w tym z Myrtonem Grunwaldem. Nie zdradzając szczegółów – czy będą trupy?
Jakieś trupy być muszą. Myślę, że na pewno ktoś zginie – a może zginął? Uważam, że ktoś na pewno umrze – mniej lub bardziej spektakularnie. Ludzie giną przecież codziennie… A chwileczkę! Ty pytasz o głównych bohaterów? Na pewno CHCESZ to wiedzieć? 😛

„Głębia: Skokowiec”. Foto: Fabryka Słów


Powiedziałeś  „
dziś zrozumiałem, że Głębia to w zasadzie próba odpowiedzi na pytanie filozoficzne…  Pytanie, które mocno mnie nurtuje…”. Czy możesz mi zdradzić, jakie to pytanie i w której książce znajdziemy na nie odpowiedź?
Będzie ciężko zdradzić to pytanie, niestety. Mogę powiedzieć na razie tylko tyle, że dotyka ono pewnych kwestii związanych z kwantowością i potencjalnością w układach złożonych. Być może dotyka też z lekka matematycznej teorii chaosu? Jestem tu trochę zablokowany przez spoilery – samo pytanie i próba odpowiedzi na nie to w zasadzie sprawa prosta – taka delikatna rozkminka filozoficzna, ale zostanie ono w pełni poruszone dopiero w tomie ostatnim „Głębi” – tak jak i sama odpowiedź. Coś tam można znaleźć już w dwójce… ale to zaledwie drobny podmuch, mikrosygnalizacja.


Czy to prawda, że jednak powstanie tom czwarty?
Wzbraniałem się autentycznie przed tą czwórką. Zawsze chciałem napisać Trylogię Głębi – nawet brzmi to sympatycznie. Wiedziałem też, dokąd zmierzam – czyli miałem już w głowie rozpisane zakończenie. To trochę tak jak z trzema sezonami serialu: znałem główną oś fabularną płynącą przez pojedyncze epizody. Wiedziałem też, że „Głębia: Skokowiec” stanowi coś w rodzaju wstępu, podczas gdy tom drugi jest rozwinięciem a tom trzeci – zakończeniem. Czysta rozpiska wypracowania z języka polskiego, co nie? Ale już kończąc dwójkę zorientowałem się, że muszę tę czwórkę napisać – z racji szacunku do czytelnika.


Jak to?
Nie da rady inaczej sensownie zamknąć wątków. Mam zatem teraz wrażenie, że tom I i II to taka część pierwsza, tom III – druga, a IV – trzecia. Jasne, można było machnąć dwa zdania wyjaśniające co stało się z bohaterami, co stało się z wątkiem i polecieć do przodu jak Kozak na anabolach – ale byłoby to kompletnie bez sensu.


Nie od dziś wiadomo, że pierwsze podsumowanie odbioru cyklu wśród czytelników można zrobić dopiero po wydaniu drugiego tomu. Jak się czujesz, czekając na premierę dwójki? Zdenerwowany?
Nie, o dziwo jestem spokojny. To dlatego, że to już w zasadzie poza mną. Tom drugi oddałem do Fabryki Słów w listopadzie. Mam wrażenie, że rozmawiamy o jakiejś zamierzchłej przeszłości. Tom drugi? Kurdelebele, kiedy to było… Zeszły rok? Szmat czasu, nie pamiętam… Ostatnio rozmawialiśmy z Erykiem Górskim z FS i  śmiał się, że on wciąż żyje w przyszłości. Czyta książki, które wyjdą za pół roku, za rok. Zapomniał już, co to teraźniejszość czytelnicza. Wy kochani, czytacie sobie takiego Gołkowskiego, a on już pewnie patrzy na dziesięć kolejnych tomów napisanych przez Miszę, albo na jakąś nową trylogię Grzędowicza i drapie się po głowie co wam pokazać w 2019 roku 🙂

A tak już na poważnie – teraz to siedzę i stresuję się tomem trzecim. Autentycznie. Wklepuję i wciąż zerkam, czy wszystko dobrze funkcjonuje, czy zdążę oddać w terminie: takie rzeczy. To jest bardziej wyczerpujące, niż wydanie tomu drugiego. Głównie dlatego, że jestem – jakoś tam – w miarę spokojny. Nie oddałbym do FS czegoś, co mi samemu się po prostu nie podoba.

Marcin Podlewski. Foto: Fabryka Słów

 

W 2015 r., już po wysłaniu „Głębi” do druku, ukazał się serial sci fi The Expanse, gdzie m.in. pilotom statków podaje się „soczek” do złudzenia przypominający stazę.  Można w nim znaleźć jeszcze kilka pomniejszych podobieństw do „Głębi”. Widziałeś ten serial? Zauważyłeś podobieństwa?
Widziałem na razie chyba dwa odcinki. O „soczku” nie wiedziałem… może nie wyłapałem jeszcze, albo pojawił się w kolejnych epizoadach? Natomiast – jeśli chodzi o podobieństwa – to sam serial wydaje mi się do pewnego stopnia podobny do „Battlestar Galactica”. Sam nie wiem… podobny sposób kręcenia?
Co do podobieństw z „Głębią” – nie ma w tym nic nowego. Już słyszałem, że „Głębia” podobna jest do „Diuny” Herberta, do „Endera…”Carda, do „Gwiezdnych Wojen” Lucasa, do pewnych elementów z „Warhammera 40 000”, do którejś z książek Reynoldsa… Takich porównań nie da się uniknąć. Sam w „Głębi: Skokowiec” powstawiałem kilka nawiązań do istniejących już światów SF: czy to w formie dialogu, czy parafrazując kawałek Davida Bowie.

Nie wszystko w „Głębi” jest takie, jakby się wydawało. Żeby nie spoilerować: cykl to nie tylko sama fabuła: to swojego rodzaju „etapy”. W tomie pierwszym masz pewną zagadkę owiniętą wokół głównej osi fabularnej, będącej wprowadzeniem do świata. I ta zagadka znajduje swoje rozwiązanie na końcu tego tomu. W tomie drugim posiadasz już – na początku – pewną wiedzę o świecie i wchodzisz dzięki niej gładko do etapu drugiego. I nagle… no dobra. Zamknę może jadaczkę 😛


Właśnie ukazała się elektroniczna antologia „Geniusze fantastyki”, gdzie możemy znaleźć Twoje opowiadanie „Szklany kompas”. Opowiesz, co to za antologia?
Może zacznijmy od tego, że nikt w publikujących w owej antologii nie jest mitomanem. „Geniusze…” to  nazwa nawiązująca do wydawnictwa Genius Creations. Pojawiła się tam koncepcja, aby wydać antologię w formie darmowego e-booka, stanowiącą swoistą promocję nie tylko samego wydawnictwa, ale i autorów. Do publikacji typu „non-profit” jestem pozytywnie nastawiony, bo uważam je za ciekawą formę promocji. Dałem więc „Szklany Kompas”.
Przygotowywany jest także „Ostatni Dnia Pary” – antologia prac konkursu krakonowego, łączącego w sobie tematykę steampunk i postapo. Tam także zamierzam się pojawić – z tekstem o nakręcanej księżniczce. Tak czy owak, sama antologia „Geniusze…” jest już do pobrania. Zachęcam.

Marcin Podlewski. Foto: Fabryka Słów

9 kwietnia będziemy mogli zobaczyć Cię na Pyrkonie. O czym będziesz opowiadał? Czy fani będą mieli chwilę na autografy?
Zapewne wskoczę tam z prelekcją na temat galaktografii, który to temat jak dotąd, omawiałem tylko na Falkonie. Jasne: mógłbym stanąć i gadać o „Głębi” – bo na ten temat mogę gadać bez końca… ale wolałbym, żeby było to coś praktyczniejszego. „Głębia” to space opera, gdzie fabuła dotyka realnie istniejących sektorów drogi mlecznej, grup otwartych gwiazd, mgławic… Chciałbym pokazać, jak pisze się space operę w oparciu o realnie istniejące mapy i jak to  w przypadku „Głębi” z tym było. Taki poradnik trochę techniczny, a trochę pogadanka kosmiczna. A co do autografów – po prostu trzeba mnie złapać za kark i zmusić, a wszystko pięknie podpiszę.


Gdzie poza Pyrkonem będzie można spotkać Cię w tym roku? Może wybierasz się na Polcon?
Na pewno wybieram się na majowe Dni Fantastyki we Wrocławiu. Przypuszczam, że skoczę też na Polcon. I mam nadzieję na Falkon. Będę tam pewnie biegał z tymi mapami choć mam nadzieję, że będę już mógł swobodnie biegać z drugim tomem „Głębi”.

I ostatnie pytanie – w tym momencie pewnie cały Twój umysł zaprzątnięty jest „Głębią”. Masz może jednak jakieś plany w kwestii kolejnych książek? W końcu obiecałeś mi epickie fantasy!
Plany mam. Fabryka Słów już wie, że tomy „Głębi” są cztery. Zastanawiam się, czy nie zrobić sobie takiej mikroodsapki jak już oddam tę czwóreczkę i machnąć coś leciutkiego na jakieś skromne 350-400 stron. Głównie dlatego, że planowane fantasy ma być trylogią (oby znowu nie wyszły mi cztery tomy…) składającą się, podobnie jak „Głębia”, z cegieł.
Sorry, ale mam wewnętrzne przekonanie, że space opera czy fantasy muszą mieć swój fizyczny ciężar. Sam sobie tym robię kuku, bo w dzisiejszych czasach bardziej opłaca się wydać kilka książek cienkich, niż trzy grube.
Tom czwarty „Głębi” oddam w 2017 roku i wtedy klepnę sobie na kanapę, wezmę garść prochów na palpitację serca i melisę na uspokojenie i zacznę się zastanawiać: czy położyć się i spać przez trzy miesiące czy machnąć lżejszą książkę, a może siadać i znowu walczyć z tomiszczem? Zobaczymy zresztą, jak będzie. Kto wie?

 Dziękuję za rozmowę.

Ave!