Daję się ponieść kompletnemu „wyluzowaniu” amerykańskich pobratymców i nawalam czym popadnie w co popadnie, żeby usłyszeć reakcję echa – a ta jest … przepotężna wprost mówiąc. W drugą stronę to też działa – krakanie wrony przelatującej z 10 metrów nad wylotem komina brzmi, jakby kruczek był od nas na wyciągnięcie ręki, ponadto wyposażony w megafon. Wspaniała akustyka nie przeszkadza mi wykonaniu około 30 bracketów zdjęć, które będą świetne – nie dlatego, że robiłem je ja, taki świetny fotograf – tylko dlatego, że obiektyw był super-szeroki, a obiektem była wysoka na 100 metrów betonowa tuba o średnicy 60 metrów – czego tu nie kochać?
Drogę powrotną do samochodu odbywam dłuższą trasą – w pobliżu wież przebiegają tory kolejowe, zawsze mile widziany w fotografii akcent. Zaglądam też do dwóch porzuconych kontenerów – nadbudówek wojskowych ciężarówek. Idealne tymczasowe obozowisko dla stalkerów – tutaj to tylko osypująca się spod dłoni podszyta rdzą farba.
W miarę punktualnie udaje się grupie zapakować do vana i wyruszyć na Burakówkę – cmentarzysko pojazdów biorących udział w bitwie o Czarnobyl…
Z nie do końca jasnych przyczyn jest to jedno z najtrudniej dostępnych miejsc w całej strefie – często grupy chcące je odwiedzić są zawracane, w ostatniej wręcz chwili, lub po prostu informowane, że w danym dniu nie można się tam dostać. Wyjaśnienia są różne – najczęściej chodzi o podwyższony poziom radiacji, prowadzone tam prace… lub zwyczajne „ nie, bo nie”. Jedynym jeszcze ciężej osiągalnym miejscem jest drugi cmentarz maszyn – Rosocha – tam znajduje się większość śmigłowców biorących udział w akcji w 86 roku.