Pośród dziesiątek ton rdzewiejącej stali udaje mi się także dostrzec części „robota” wykorzystywanego przy usuwaniu odpadów radioaktywnych w bezpośrednim towarzystwie reaktora – identycznego jak na małej ekspozycji w mieście Czarnobyl.
Wielki wódz Burakówki dał nam na cały ten dobrobyt 10 minut… po mniej więcej 20 rozlega się uporczywe trąbienie… lekceważymy je tak długo, jak tylko się da nie ryzykując natychmiastowej deportacji – czyli kolejne 10 minut. W drodze powrotnej zaliczamy przy wyjeździe wykład o tym, co się tutaj naprawdę odbywa… Twierdzenie oficjalne – cały ogrom sprzętu, który tu wcześniej był, został pocięty i „pochowany” pod tymi pagórkami – w odseparowanych gliną i paskiem grobowcach…. to częściowa prawda, drugą jej częścią jest to,czego w strefie nikt nie chce oficjalnie przyznawać – amatorska żyłka do recyklingu przyczyniająca się do szybszego zanikania prawie całej strefy…
Za naszym vanem opada szlaban oddzielający mechaniczny cmentarz od reszty strefy… zaczyna padać deszcz.
[nggallery id=6]