Powoli przemierzam magazyn pełen sprzętu przeznaczonego do badań, trochę fotografuję. Myślę nad tym, że w dziedzinie Czarnobylskiej turystyki to miejsce to stosunkowo świeża sprawa – zostało „odkryte” całkiem niedawno, a działało jeszcze długo po roku 86 – zakres i rezultaty badań były po pamiętnej dacie dużo ciekawsze…
Przechodzę do właściwego budynku laboratorium. Podłoga w całości budynku wyłożona jest gumowymi matami – to częsty w strefie widok – podłogi wyłożono w ten sposób po pierwszym odkażaniu i by uprościć kolejne. Niespiesznie przechadzając się trafiam do pokoju z preparatami -Amerykanie są w szoku widząc truchła rybie i ich części w słojach z formaliną – bardzo wysoki WoW faktor. Trochę komedia się z tego zrobiła – bo akurat pokoik, w którym te eksponaty się znajdowały jest dość niewielki – a wszyscy czterej obcokrajowcy postanowili, że teraz – już – koniecznie – muszą mieć zdjęcie. Obrzuciłem ich pogardliwym spojrzeniem i poszedłem plątać się po pozostałych pomieszczeniach budynku… wrócę tam później i cyknę wszelkie elementy pięćdziesiątką, na spokojnie. Zaczynam podejrzewać, że przez podział ról – zoomy+D7000 i stałka+D80 – to ten drugi może okazać się fotograficzną gwiazdą wyjazdu.