Czołem!
20 lutego miała premierę „Pieśń o Warszawie”, moja pierwsza wydana powieść. Opowiada o życiu zwyczajnych ludzi, wręcz smutno przeciętnych normalsów, po apokalipsie ekologicznej. Wśród nich jest Finka, dziewczyna mieszkająca na Pradze. Choruje na… postapokaliptyczne AZS.
To będzie dość osobista historia. Będzie o chorobie, załamaniu i obleśnych bandażach, więc jeśli choroby Cię obrzydzają – nie czytaj dalej. A z tą chorobą tak jest. Obrzydza.
Tekst może też zawierać spoilery dotyczące książki, więc UWAŻAJ.
Wasza ulubiona bohaterka
Finka to jedna z najczęściej wymienianych przez Was osób, kiedy piszecie o ulubionych bohaterach z „Pieśni o Warszawie”. Czytelnicy mocno mnie tym zaskoczyli – większość fanów Finki to… mężczyźni!
Kim jest Finka? Przede wszystkim to pierwszy mieszkaniec Powierzchni, którego spotyka Oskar* (a przynajmniej tak mu się wydaje). Nastolatka, której wieku dokładnie nie znamy – być może jest w wieku Oskara (17), być może rok młodsza.
Córka legendarnej praskiej wynalazczyni i poszukiwaczki przygód (matka Finki zmarła około 6 – 7 lat przed wydarzeniami z POW) i Komendanta – przywódcy Prażan. Imię zawdzięcza zamiłowaniu ojca do noży, które sam hobbystycznie wytwarza.
Finka jest odważna, nieposłuszna i ciekawa świata. Mimo, że też w pewien sposób jest odludkiem (jej najbliższymi przyjaciółmi są… zdziwaczały wujek i ochroniarz), zachowuje pogodę ducha i energię, dzięki którym prze do przodu, snuje śmiały plany i przeżywa przygody. A to wszystko pomimo choroby.
Choć Finka chce być traktowana na równi z innymi, to skutecznie uniemożliwiają jej to bandaże. Chronią jej rany, powstałe na wskutek wrodzonej choroby, na którą jeszcze nikt nie znalazł lekarstwa – nawet doktor Patel, utalentowany medyk, których raczej ze świecą szukać w postapokaliptycznej Warszawie.
Na czym polega choroba Finki
Jej skóra najpierw pokrywa się bolesnymi i swędzącymi pęcherzykami, potem wysusza – pęcherze pękają i jątrzą się. Powstają rany, na których często tworzą się kolejne, zanim pierwsze zdążą się zaleczyć. Sączy się z nich krew i osocze, dlatego dziewczyna musi bardzo uważać, żeby się nie ubrudzić – jeśli wda się zakażenie, marny będzie jej los. A o zakażenie w postapo bardzo łatwo.
Na jej ranach wręcz „rośnie” skorupa z zaschniętej mieszanki krwi i osocza. Wciąż nie jest to szara łuszczyca z Gry o Tron, ale wierzcie mi, że to nic przyjemnego.
Nadopiekuńczy ojciec Finki dobrze o wie, choć nigdy nie przyzna na głos, że martwi go choroba córki. Pilnuje, żeby dziewczyna brała kąpiele w ziołach. Słyszeliście kiedyś o codziennym prysznicu podczas postapokalipsy? No to teraz pewnie jesteście zdziwieni. Komendant przypomina jej o zmianie bandaży – jeśli ich nie wygotuje, zakażenie jest prawie pewne. Doktor Patel wciąż kombinuje z maściami na rany, co też jest ryzykowne – wystarczy źle umyty sprzęt czy kiepsko dobrane zioła i tragedia gotowa.
To wszystko ma ogromny wpływ na życie i samopoczucie Finki. Dlatego też spotkanie Oskara było dla niej jak bajka – oto nieznajoma osoba, która nie obchodzi się z nią jak z jajkiem, może stać się jej przyjacielem i towarzyszem w kolejnych przygodach. Bo przecież żadna nastolatka nie chce wiecznie siedzieć w domu, rozszyfrowując starożytne księgi – nawet jeśli to jej ulubione hobby.
Skąd pomysł na Finkę?
W wywiadach często opowiadam, skąd wziął się pomysł na książkę. Pierwsza była wizja dwóch gości przedzierających się przez sawannę, w jaką zmieniło się centrum Warszawy. Tymi postaciami był Pisarz (wyglądający jak Sami Wiecie Kto) i nieopierzony goniec, Oskar. Zaczęłam pisać i pojawiały się coraz to nowe pomysły. Powstał POW.
Finka pojawiła się znikąd. Na początku chodziło po prostu o wprowadzenie Oskara w świat na Powierzchni. Wizja dziewczyny wyglądającej zupełnie odmiennie od bladych i wychudzonych Warszawianek, które przypominają duchy i nie mają chęci do życia, miała pokazać atrakcyjność życia na Powierzchni.
Poza tym chciałam, żeby Oskar miał bliską osobę. Przyjaciela, który nigdy nie widział w nim „mordercy”, „suwaka”, „sieroty”. I niekoniecznie mężczyznę! Moi bohaterowie często mają przyjaciół innej płci – sama tego doświadczyłam, mój najlepszy przyjaciel jest mężczyzną i uważam, że to bardzo wzbogaca nas jako ludzi. Aczkolwiek nie jest powiedziane, że w przypadku POW tylko na przyjaźni się skończy… to jest jeszcze temat otwarty. Zobaczymy, jak to się rozwinie.
… a pomysł na jej chorobę?
Dochodzimy wreszcie do sedna tego wpisu, czyli do pomysłu na chorobę Finki.
Pisząc rozdział „Woda” naszła mnie refleksja, że Powierzchnia też wcale nie jest tak atrakcyjna, jak może się wydawać. Tu również panują głód i choroby. Iskierką nadziei jest fakt, że mieszkańcy Pragi mogą żyć w słońcu, zamiast w upiornym mroku kanałów. Trzeba było pokazać, że i po drugiej stronie Wisły nie jest różowo.
Obdarzyłam Finkę moim własnym doświadczeniem, które pomogło im wykształcić jej pełny charakter i nadać więcej „życia” postaci. Zesłałam na nią chorobę.
Pod koniec magisterki zachorowałam za ostre zapalenie skóry. Żaden lekarz nie wiedział, z czego wynikało i jak je skutecznie leczyć – najczęściej stawianą diagnozą była egzema, czyli tzw. atopowe zapalenie skóry. Wiele osób z tą diagnozą wie, że część przypadków jest określana jako AZS z braku pomysłu na lepszą diagnozę. Chorobę leczy się maściami, smarowidłami, antybiotykami, sterydami i bogowie jeszcze raczą wiedzieć, czym. O AZS też niewiele się mówi – tak jak łuszczyca i inne choroby skóry to raczej omijany temat, uważany za… hmmm, lekko obrzydliwy.
Część bohaterów postapo obdarza się rakiem albo oparzeniami. Moja bohaterka dostała ode mnie… postapokaliptyczne AZS.
Kilka słów do innych chorych o moim przypadku. Jeśli chcesz, możesz dalej nie czytać.
Walczyłam z ostrym stanem choroby prawie dwa lata. Stan się pogarszał, leki nie działały lub działały tylko na chwilę – mimo setek, jeśli nie tysięcy złotych włożonych w kolejne medykamenty i lekarzy. Zawalałam pracę albo pracowałam z domu, siedząc w bieliźnie i wysmarowana maściami przed komputerem. Musiałam odłożyć na rok obronę magistra, co spowodowało z kolei powstanie kolejnych problemów na uczelni. Egzema wpływa na ciało, stan ducha, twój związek, twoją pracę i twoje studia. Wcale nie żartuję.
Niestety, AZS to choroba, która drenuje nie tylko portfel, ale i psychikę. Byłam nawet gotowa na ostateczne, radykalne rozwiązania mojego stanu. Dlatego jeśli jesteś chory/a na AZS lub inną zaostrzoną chorobę skóry radzę ci, abyś poszukał/a pomocy psychologa. To bardzo ważne, aby w takich przypadkach być objętym ciepłą i profesjonalną opieką. Zresztą tak jak w przypadku każdej przewlekłej choroby.
Nie bój się też konsultować z innymi lekarzami. Gdybym słuchała tylko jednej mądrej głowy („najlepszy lekarz w Warszawie”… taaa, jasne), mogłabym skończyć tragicznie – leczono mnie maściami, które dodatkowo mnie uczulały. Zrób też testy na alergię (nawet jeśli ktoś ci mówi, że w okresie emisji „na teście wyjdzie wszystko”) – ja po swoich wyrzuciłam WSZYSTKIE kosmetyki, łącznie z mydłem do rąk, proszkiem do prania i… emolientami.
Właśnie, emolienty. Jeśli widzisz, że coś ci nie pomaga, a tylko robi krzywdę – nie używaj tego. Moja skóra reaguje bardzo źle na emolienty – twoja może nie, ale warto wiedzieć, że to nie jest niemożliwa sytuacja.
Na koniec życzę Wam wszystkim zdrowia, bo to ono jest najważniejsze, jak mawiają babcie. Mam nadzieję, że w osobie Finki znajdziecie kawałek siebie i potraktujecie swoją chorobę trochę inaczej.
W końcu Oskar widzi w Fince przede wszystkim ją, a nie jej chorobę. Życzę Wam takich przyjaciół.
Lubicie Finkę? A może Was denerwuje? Kto jest Waszym ulubionym bohaterem „Pieśni o Warszawie”? Dajcie znać w komentarzu!
Chcecie więcej takich wpisów o świecie POW i lore postaci? Czekam na info od Was!
Ave!
*Główny bohater „Pieśni o Warszawie” (POW)