Czołem!
To moje pierwsze spotkanie z prozą Sylwii Chutnik – trochę to dziwne, że dopiero teraz miałam okazję przeczytać tekst jej pióra inny, niż felieton.
W antologii „Inne światy” od SQN szukałam opowiadań inspirowanych grafikami Różalskiego, które przedstawiają wilki i wilkołactwo. Jednym z nich było właśnie „Zapalny stan udręki”.
Dzisiejszy strrraszny wpis o krótkiej formie sponsoruje bowiem pełnia. O 5:48, siódmego października, na niebie zobaczyliśmy superksiężyc Myśliwych (lub Księżyc Podróżnych/Księżyc Żniwiarzy). To idealny moment, żeby porozmawiać o wilkach i wilkołakach w kulturze.
Trigger warning – opowiadanie dotyka tematyki szpitala i operacji.
Recenzja „Zapalnego stanu udręki” (2018)
Too close to home
Już od pierwszych słów opowiadanie uderzało w moje własne doświadczenia – wędrujemy po Pradze Północ (mojej dzielnicy), obserwując codzienne życie mieszkańców. Później bohaterka przechodzi operację.
Opisy są mocne, emocjonalne i realistyczne, momentami niemal hipnotyczne. Jest to na tyle dobrze opisane i wzbudzające emocje, że odradzam „Zapalny stan udręki” czytelnikom mającym własne nieprzyjemne wspomnienia związane z opieką okołoszpitalną.
To nie jest czysta fantastyka
„Inne światy” od początku nie chciały być tylko fantastyczne – i na to czytelnik powinien być gotowy.
Choć tekst Chutnik nie jest klasyczną fantastyką, wciąż kryje w sobie elementy oniryzmu, realizmu magicznego, a nawet weird fiction. Fantastyczne wydarzenia są postrzegane oczami bohaterki, często jak zapis snu – koszmaru lub wizji pod wpływem stresu i narkozy.
Głównym plusem opowiadania jest język. Narratorkę nieco zawstydza własne pochodzenie i intelektualizm: „Nieprzyjemne uczucie podpatrywania autochtonów i pewnego rodzaju wyższości pozostało przez cały dzień. Dobrze mi tak, zachciało się podglądać autochtonów niczym egzotyczne ludy”. Osobiście odbieram takie spostrzeżenia jako dojrzały, nowy miejski intelektualizm – styl, który kilkanaście lat temu był nawet buntowniczy, może streetartow, szedł w pierwszym szeregu z Dehnelem, Masłowską i Shutym. Dziś, po latach, stał się nową klasyką. Może nawet stał się nowym salonem?
Gdzie wilki?
W „Innych światach” to Chutnik i Orbitowski wykorzystali „wilkołacze” grafiki Różalskiego jako inspirację do tekstów. Liczyłam więc na mocne nawiązywanie do tychże prac. Niestety, przy opowiadaniu Sylwii Chutnik się zawiodłam – nawiązań praktycznie nie było, jedynie to, że wilk pojawił się w tekście.
Abstrahując od Różalskiego, urzekły mnie uczucia bohaterki i jej stosunek do wilka – od początku jest wobec niego bardzo ufna. „Będzie biegł, będzie ratował” – mówi bohaterka. Podoba mi się, że Chutnik nie zdecydowała się przedstawiać wilka jako tego wielkiego, złego, strasznego – jest dostojny, godny zaufania, wzbudzający szacunek, ale niepozbawiony kłów. Początkowo jawi się wręcz jako mityczne stworzenie.
Minusem jest to, że wilka jest bardzo mało w tekście. Wydaje się być raczej „deus ex machina”, nowo wprowadzonym bohaterem ratującym sytuację.
Zakończenie na szóstkę
Bardzo doceniam techniczne wybory Chutnik w zakończeniu. Ostatnie słowa opowiadania stworzyły ładną klamrę: „Leżałam na zimnej ziemi, szczęśliwa i życzliwie nastawiona do świata. Nie chciałam niczego i niczego nie oczekiwałam.”
Kontrast między rozdygotaną, spanikowaną narratorką a spokojnym, chłodnym finałem naprawdę mi się podobał.
Jednocześnie muszę przyznać, że tekst ostatecznie nie trafił w moje gusta. Momentami fabuła była dla mnie chaotyczna – w krótkim opowiadaniu pojawiało się kilka postaci, do których trudno było się przywiązać, jeśli nie polubiło się narratorki. Jej emocje zmieniały się bardzo dynamicznie, co dodatkowo utrudniało wczucie się w historię.
Nie chodzi tu o moje osobiste doświadczenia ani „smyranie w traumę” szpitalną – po prostu nie poczułam, że opowiadanie do mnie przemówiło. Doceniam jednak język, zakończenie i subtelność relacji bohaterki z wilkiem, które nadają tekstowi mocno unikalny charakter, element coraz rzadziej spotykany w bestsellerowych tekstach literackich.
Zastanawiam się też, czy czytelnicy kupujący „Inne światy” oczekiwali czegoś innego – może bardziej fantastycznego. To ciekawe pytanie przy okazji odbioru całego zbioru i tego, jak różne opowiadania trafiają do czytelników.
Ave!
Wpis nie jest sponsorowany i nie jest elementem współpracy promocyjnej