Czołgiem!
19. Targi Książki w Krakowie można podsumować w jednym krótkim zdaniu: drogo i tłoczno. Oczywiście do Krakowa wybrać się warto.
Po pierwsze, warto odwiedzić autorów. Po drugie, warto odwiedzić knajpy.
Autorzy
Na krakowskich Targach odbyło się kilka interesujących spotkań z pisarzami. W tym roku był to m.in. Adam Wajrak, promujący książkę „Wilki”. Niestety na spotkanie z autorem nie dotarłam ze względu na swoje obowiązki zawodowe – ale liczę na autograf w niedalekiej przyszłości. Byłam natomiast na spotkaniu z Kańtoch, Kisiel i Inglotem. Muszę przyznać, że po tym, co opowiadał pan Inglot postanowiłam nie sięgać po jego książki. Powtórzę to, co napisałam na FB: w momencie, w którym pan Inglot zaczął opowiadać, jakim wydarzeniem były (nerwowy śmiech autora) dziewczęta na konwentach za „jego czasów” i jak to on napisał „książkę dla dziewczyn” (po pierwsze – co to jest wogóle „książka dla dziewczyn”?! Po drugie – widzieliście okładkę? Jeżuś Marian…), stwierdziłam że za pana Inglota podziękuję*.
Spotkania z twórcami były bardzo słabo „nagłośnione”, a program trochę nieczytelny. W efekcie goście poruszali się przypadkowo od stoiska do stoiska, gubiąc się w ciasnych alejkach. Oczywiście możliwe jest, że to ja zaaferowana pracą nie wczytałam się w program lub mam orientację w terenie godną martwego gołębia. Niestety, nawet trzeciego dnia targów miałam jeszcze problemy z odszukaniem stoisk, które mnie interesują. Może to ja, może to Maybeline… khem, organizatorzy.
Wydawnictwa
Fanów fantastyki czekał na targach mały szok. Grupa Olesiejuk postanowiła odwołać swoją obecność na Targach Książki i w efekcie w Krakowie nie pojawiły się jedne z najbardziej znanych wydawnictw fantastyki – Fabryka Słów i Insignis. Oczywiście nie oznaczało to ostatecznego braku obecności tych wydawnictw – z fanami spotkali się Andrzej Pilipiuk i Aneta Jadowska (Jadowska na stoisku Gandalfa), książki wydawnictw można było kupić na innych stoiskach (bodajże również na stoisku Świat Książki). Niestety, wprowadzało to lekkie zamieszanie i spora część fanów tych marek musiała obejść się smakiem.
Pomijając wielkich nieobecnych, warto było odwiedzić SQN i… mnogość mniejszych wydawnictw. To chyba była główna zaleta tych targów – sporo mało znanych (lub mało medialnych) wydawnictw, które są warte poznania. Dwa z nich od razu wymieniam i polecam – wydawnictwo literatury pięknej MG i wydawnictwo Papierowy Księżyc. To drugie wydaje świetne książki postapo (wiem, bo czytałam) i na pewno jest warte Waszych portfeli. Co do MG – znalazłam u nich dwie pięknie wydane książki: „Lalkę” Bolesława Prusa i pierwsze polskie wydanie „Shirley” Charlotte Brontë.
Books
Niestety, tym razem przywiozłam mało książek. Oprócz wymienionych już „Lalki” i „Shirley”, z Targów przyjechały ze mną – „Kuchnia Słowian” (buziaki dla Naszej Księgarni) Pawła i Hanny Lis oraz „Marsjanin” Andy’ego Weira, w filmowej okładce. Za „Marsjanina” szczególnie dziękuję ekipie wydawnictwa Akurat, do której dotarłam dosłownie na sam koniec targów!
Knajpy
Do Krakowa nie można pojechać i nie pić. Nie tylko napojów wyskokowych. Mnogość klimatycznych knajp zachęca do tournée po lokalach – czegoś, czego zazwyczaj nie jestem ogromnym zwolennikiem. Polecam zacząć od ataku na Beef Burger na Kazimierzu (w wersji wege – od pysznych i tanich zapiekanek na okrąglaku tuż obok), a potem rozpocząć poszukiwania nerdowskich knajpek. W końcu Kraków to miasto z ponoć najlepszą „planszówkową” kawiarnią – HEX.
Podsumowując, liczę że targi za rok będą jeszcze ciekawsze. Minione wspominam bardzo dobrze, mimo braku czasu i kilku minusów, za które winię organizatorów. A jeszcze w tym roku – Targi Książki we Wrocławiu!
Ave!
*Kolejny raz przekonałam się również, że w sensie ogólnym połowę sprzedaży „robi” imidż autora i jego charyzma.