Co nowego? Zombie, zombie, zombie!

Mira Grant ,,Przegląd końca świata: Feed”. Fotka cieplutka i świeżutka wprost z mojej wykładziny 🙂

Moje napięcie (z rodzaju tych przyjemnych) i podekscytowanie urosło do granic dzisiaj rano, kiedy odbierałam na poczcie wymiętą i wymęczoną paczuszkę. Wymęczoną, ponieważ nosiła na sobie ślady prób (chyba odniesionych z sukcesem) włamania się do środka paczki i spenetrowania zawartości. Podejrzewam, że nasza kochana poczta plsk mogła zaiwanić mi jakieś ładne zakładki od portalu Lubię Czytać, ale nie chcę tutaj nikogo oskarżać publicznie. Książka jest i czuję się jak przed ważną randką!
Ta krótka notka to taka swoista przedrecenzja – nie mogę się doczekać, aż przeczytam ją do końca ale moja ekscytacja wymaga opisania, czego się spodziewam.

Z obiektywnych przyjemności – książka ma prawie 500 stron i kosztuje 34,90. Szał, prawda? Dla mnie szał. Naprawdę! Jako biedna studentka, pieniążków na książki nie mam. Podejrzewam, że również większość Polaków czytających fantastykę (młodzież na utrzymaniu rodziców, biedni studenci, biedni Właśnie Skończyłem Studia -absolwenci, ojcowie rodzin etc) jak i tych, co czytają inną literaturę, środków na książki nie posiada. Mało kto wydaje regularnie pieniądze na książki. Dlatego cieszę się, że to śliczne wydanie jest… po prostu tanie! Jak na książkę, oczywiście.*

To moja pierwsza przygoda z wydawnictwem Sine Qua Non. Nie kojarzę innych ich wydawnictw, ale przyjrzę mu się bliżej. Nie dość, że wydali post apokalipsę (zombie, ale jednak), to jeszcze autorką jest kobieta! I tutaj wkracza element, dla którego moje podniecenie rośnie and my literature-nerd’ sense is tingling . Autorem książki jest kobieta a główny bohater również jest kobietą. Post apokalipsa zazwyczaj była opisywana przez stronę męską o stronie męskiej (bardzo ironicznej/zuchwałej/zdolnej/silnej/inteligentnej), czasami o stronie żeńskiej (tej słabszej/nie radzącej sobie/piorącej skarpety/stanowiącej źródło ciepłego jedzenia i dobrego seksu/biegającej w seksownych resztkach poszarpanych ciuszków).
Myślę, że to główny powód, dla którego chcę przeczytać tę książkę – nowa kobieta w post apokalipsie! W fantastyce na polskim rynku! I nie pisze o zdolnych czarodziejkach ani seksownych łowczyniach demonów 😉
Inny powód, dla którego po prostu MUSZĘ przeczytać FEED, to zombie. I tutaj chyba nie muszę nic tłumaczyć.

Zabieram się do spędzenia piątkowego wieczoru z zombie, a Wy tymczasem za mnie imprezujcie. Bo ta książka nie może czekać. Za bardzo mnie intryguje!
Ave

*Wygrałam tę książkę w konkursie organizacji popierającej czytelnictwo, więc proszę potem nie zarzucać mi reklamowania wydawnictw albo ich szkalowania. To nie o to tutaj chodzi. Czy kupiłabym FEED monetami z własnego mieszka, opowiem w notce następnej.