Po drodze do wież chłodniczych

W budynku znajduje się trochę różnego rodzaju dokumentów i czasopism z epoki… daty to głównie lata 80 i sam początek 90, a przy wejściu leży na podłodze książeczka dla dzieci „stuk stuk młotek”… zabawne – ZSRR nauczał dzieci o roli młotka, UE nauczać je chce o roli kupy. Pośród papierów znajduję samotną maskę p-gaz – jest w niezłym stanie – być może celowo podrzucona  przez życzliwych przewodników.

Z laboratorium luźnym pochodem, właściwie każdy sobie, udajemy się w stronę pobliskich wież chłodniczych.

Miały stanowić nowocześniejszy i zupełnie odrębny system chłodzenia dla powstających reaktorów 5-6. To i sam rozmiar nowego podwójnego bloku zrodziło spekulacje na temat rzeczywistej planowanej mocy dwóch reaktorów – podejrzewano, że stare RMBK – 1000 mogą się okazać w tym przypadku RMBK – 1600 lub wręcz 2000.

Jeden z kominów jest ledwie rozpoczętym betonowym murem, drugi z kolei prawie całkowicie ukończony… to obiekt wspaniale fotogeniczny, robiący wrażenie swym ogromem i zadziwiający konstrukcją. Na ażurowym rusztowaniu wznosi się kilkudziesięciometrowej wysokości betonowa studnia. W środku wrażenie jest niesamowite – jakby pokrywa chmur znajdowała się tuż nad wylotem komina.  Ponadto akustyka wieży to coś niesamowitego – aż się prosi o banalne stwierdzenie, że można by tam organizować koncerty… dość specyficzne koncerty, ale zawsze.