Survival w supermarkecie – recenzja serii „Monument 14”

Czołem.

Do czasu, kiedy przyszła paczka z Domu Wydawniczego Rebis myślałam, że wyrosłam z książek “young adult”. Tymczasem okazuje się, że seria “Monument 14” to całkiem sprawnie skonstruowana postapokaliptyczna historia o odpowiedzialności.

Krótko o fabule

Seria składa się z trzech części: „Odcięci od świata”, „Niebo w ogniu” i „Wściekły wiatr”. Główną osią fabuły jest garstka nastolatków – w tym bracia, Alex i Dean. Młodszy Alex jest technicznym geniuszem i o ile na początku książki prezentowany jest (z perspektywy brata) jako małe dziecko, stanowi jedną z niewielu osób, które posiadają umiejętności niezbędne do przetrwania (przynajmniej w pierwszym tomie). Dean, planowany chyba jako główny bohater, przez kolegów nazywany jest nerdem, ale w gruncie rzeczy to tylko przeciętniak o słabym charakterze.
Ocaleni z pierwszej fali niebezpieczeństwa przez heroiczną panią Wooly, kierowcę ich szkolnego autobusu, Dean i Alexs tarają się przetrwać w miejskim supermarkecie. Wraz z nimi jest grupka dzieci w różnym wieku – w tym sporo maluchów. Po drodze nawiązują się pierwsze romanse, niektórzy popadają w uzależnienie od prochów, jest też nastoletnia ciąża. Wszystko wydaje się być przyspieszonym kursem dorastania w postapokalipsie. Jeżeli ten opis już was zniechęcił do serii – proszę, postarajcie się dotrwać do końca recenzji. W tej książce każdy znajdzie coś dla siebie.

https://www.youtube.com/watch?v=35TPnUOe53E 

Pierwszy dylemat – czy przeczytać?

Na pewno wielu z Was ma dylemat, czy sięgać po pozycję „young adult”. Owszem, jest to ryzykowne, zwłaszcza że nie jest to literatura wyższa. Zapewniam Was jednak, ze „Monumentowi 14” bliżej jest do YA rodem z „Igrzysk śmierci” (mówcie sobie co chcecie, ale to ogromnie udana dystopia) niż do „Zmierzchu”.  Największe zalety serii to wykreowany świat i… Josie.

Po pierwsze – ponad połowa serii toczy się w supermarkecie, w którym ukrywają się dzieci. Na zewnątrz szaleje chemiczna burza, która przynosi ludzkości zagładę. Laybourne dzięki prostemu schematowi udało się stworzyć przejmujący, wrogi i niezwykle interesujący świat. Chemikalia, wypuszczone przez błąd wojsk amerykańskich, zmieniają obywateli USA. W zależności od grupy krwi, ludzie popadają w obłęd (grupa AB), są poddawani chemicznej sterylizacji (grupa B), dostają gorączki krwotocznej i kończą jako krwawe strzępy (grupa A) lub… wpadają w rządzę  mordu (grupa 0). Z ręką na sercu uważam te uniwersum za jedno z lepszych uniwersów postapo, jakie ostatnio czytałam. Choć nie widzę w nim możliwości rozwojowych (np. tworzenie odrębnych historii na podstawie licencji), to jest interesujące i logicznie skonstruowane. Również motyw „supermarketowego survivalu” jest mi szczególnie bliski – staram się śledzić wszelkie fabuły z nim związane z racji własnych zainteresowań. Niestety, wg mnie nie wykorzystano pełni potencjału tego wątku.

Trzeci tom czytałam głównie dla Josie – dziewczynki zamkniętej w czymś w rodzaju getta dla ludzi z grupą krwi 0. Ukazanie, jak Josie traci nadzieję i staje się coraz bardziej zdesperowana i sfrustrowana, jest jedną z największych wartości tej książki. To pierwsza warta uwagi żeńska postać postapo, z którą spotkałam się od długiego czasu. Jej odwaga i bohaterstwo są przekonywujące, choć zdają się niknąć pośród ogromu cierpienia fizycznego i psychicznego, jakie spotyka ją w getcie. To też mocny wątek psychologiczny dziewczynki, która próbuje poradzić sobie z traumą. Jak na książkę dla nastolatków (14, 15 lat) wątki te poprowadzono sprawnie i przekonująco.

Fizyczna strona książki

Na duży plus zasługuje fizyczna odsłona książki. Okładki drugiego i trzeciego tomu są bardzo klimatyczne. Pokazanie się z nimi w autobusie czy na przerwie w pracy na pewno nie przyprawi was o rumieniec wstydu, jak to często  się zdarza z pozycjami „young adult”. Kolejna zaleta – cykl został wydany w formacie epub. Ebooki z serii możecie kupić tutajPonadto, w każdej książce znajdziecie mapkę. Nie są to graficzne cuda, ale wedle zamysłu są rysowane przez nastolatków. Mapy – choć ubogie, bo nie są przeładowane informacjami –  bardzo pomagają czytelnikowi w orientacji. Zwłaszcza w trzecim tomie, jeżeli ktoś nie zna topografii Stanów Zjednoczonych i Kanady.

Dzięki niewielkiemu formatowi, książka bez problemu zmieści się do torby czy plecaka i nie będzie za bardzo zawadzać. Dla mnie to spora zaleta, głównie z powodu nadmiaru książek w mojej codziennej torbie (kręgosłup jest wdzięczny). Poza tym, książka została złożona i wydrukowana w taki sposób, że czyta się ją bardzo szybko. Jeżeli masz czas, przeczytasz pierwszy tomik w jeden dzień (albo nawet w kilka godzin).

Dorastanie w postapokalipsie

Zaletą książki jest prosty język – narratorem jest nastolatek, piszący coś w rodzaju dziennika. Nie jest to jednak typowy “pamiętniczek z postapokalipsy”, a szczere i uczciwe podsumowanie wydarzeń rozgrywających się po olbrzymim wybuchu wulkanu na Karaibach.

Niestety, w większości bohaterowie są przewidywalni i irytujący. Choć jest to cykl, który czyta się szybko, to przez trzy niezbyt obszerne tomy zdążyłam znielubić niemalże wszystkich bohaterów (wyjątek: Josie i Max). Książka przynajmniej wiernie oddaje realia dorastania – nastolatki są egzaltowane i niepewne swojej seksualności. W chłopakach buzują hormony i zachowują się jak skończeni idioci (czego sami mają świadomość, ale jakoś nie potrafią przestać robić durnych rzeczy). Dzieci są albo rozkoszne (jak np. mały Max i paradoksalnie zabawne historie o jego patologicznych rodzicach) albo tak irytujące, że rzucacie książką o ścianę (Chloe. Po prostu Chloe).

Podsumowując

Nie jest to „Władca much”, nie jest to też „Łabędzi śpiew”. Podejrzewam, że gdybym była trzynastolatką, zakochałabym się w tej serii bez pamięci – w tym wieku łykałam Goldinga i Dickensa na przemian z różowymi seriami dla nastolatek. W tym momencie była to dla mnie po prostu szybka książka na weekend – spełniła moje oczekiwania i w sumie bardzo mi się podobała jako swoista forma resetu.

Cykl ma swoje niewątpliwe zalety i jest idealną postapokaliptyczną pozycją do tramwaju albo w przerwie między wymagającymi lekturami. Starsi czytelnicy – oraz ci z bardziej wyrobionym gustem, którzy są już po etapie McCammona czy McCarthy’ego – spokojnie mogą sięgnąć po Monument 14 właśnie dla lekkiej rozrywki i uniwersum. Natomiast dla młodszych czytelników (12+) może to być bardzo dobry bodziec do rozpoczęcia przygody z gatunkiem postapo. Mój młodszy brat już dostał do przeczytania całą serię. Niech się chłopak przyzwyczaja do postapo. 

Ave!

One thought on “Survival w supermarkecie – recenzja serii „Monument 14”

Comments are closed.