Gra Endera – warto?

[singlepic id=51 w=320 h=240 float=]

Gra Endera ma potencjał na taki filozoficzny film dla starszej młodzieży. Duża część literatury sciene fiction lat 70. i 80. XX wieku polegała na przekazaniu treści trudnych, filozoficznych za pomocą fantastycznej metafory. Myślę, że młode pokolenie może nie odnaleźć się w takiej stylistyce – co prawda są efekty specjalne w Grze Endera, ale przecież Thor ma je o wiele lepsze. Jest młody bohater, ale jest mocno niejednoznacnzy i trudno się z nim utożsamiać. Nie ma w Grze Endera fajnych gadżetów, drogich samochodów, pięknych kobiet. Są drużyny kadetów (na których gadżetach wydawca moze spróbować zarobić, ale wątpię aby mu się to udało), są młode kadetki (ale pokazane w nieerotyczny sposób, jako równe chłopcom a nawet od nich lepsze – bardziej empatyczne, delikatne, elastyczne), są międzygwiezdne floty… Ale to wszystko jest ukazane w sposób bardziej niewinny, niż współczesny widz by sobie tego życzył – i to element decydujący o familijnym charakterze Gry Endera.

[singlepic id=48 w=320 h=240 float=]

Najmocniejszym argumentem przemawiającym za filmem jest Asa Butterfield, aktor wcielający się w główną postać. Jego kreacja Endera totalnie wbiła mnie w fotel 0 jakim cudem tak młody chłopak może grać tak dojrzale? Nie jest to pierwsze spotkanie Asy z kamerą – grał m.in. w wybitnych Hugo i jego wynalazek czy Chłopiec w pasiastej piżamie. Fandom może kojarzyć go z Przygód Merlina. Muszę przyznać, że jako Ender był genialny – stworzył wielowymiarową psychologicznie postać chłopca, który musi zmierzyć się z problemami dorastania, utratą wiary w nieomylność autorytetów, utratą wiary we własną krystaliczność charakteru. Asa świetnie oddał zdrzenie Endera – do tej pory tylko inteligentnego i aspołecznego chłopca – z problemami natury moralnej i egzystencjalnej, przed którymi staje niewielu dorosłych.