PRLowski Bond ze złotą szablą i wąsem Piłsudskiego

Czołgiem!

Obiecałam zamieszczać recenzje książek, które z różnych powodów nie trafiły na bloga. W ramach tej akcji prezentuję Wam kilka moich przemyśleń dotyczących książki ,,Ostatni honorowy” Jacka Komudy. Już na wstępie mogę Wam zdradzić, że nie będzie to recenzja pozytywna.

Trochę o moich nadziejach…
Szczerze przyznaję, że nie czytałam żadnego pełnego cyklu Komudy. Miałam do czynienia jedynie z jego krótszymi formami. Niewątpliwie jest to autor, który wie jak budować napięcie i w jakim tempie prowadzić akcję. Czy to wystarczy, aby czytelnik zachwycił się książką?
Kiedy wyszły pierwsze informacje dotyczące „Ostatniego…”, byłam bardzo zafascynowana tym tytułem. Naprawdę, czekałam z utęsknieniem na premierę. Ciekawa okładka, elektryzująca informacja o prawdziwości zdarzeń, intrygujące zajawki w postaci video z walką na szczycie wieżowca…

Swojego czasu trochę interesowałam się szablą polską – znajomy ćwiczył fechtunek, miał świetną replikę (serio, wykutą z dobrej stali, która spokojnie nadaje się do …hmmm, użytkowania) i zamęczał mnie ciekawostkami z serii ,, sportowa szabla to nie szabla”. Między innymi dlatego historia polskiego szablisty biorącego udział w nielegalnych pojedynkach od razu poruszyła moje ciemne serduszko.

W związku z tą książką miałam przede wszystkim Trzy Wielkie Nadzieje.

Pierwsza Wielka Nadzieja – będzie autentycznie!
Nadzieja niespełniona. Liczyłam na prawdziwą historię, a dostałam coś w stylu taniej sensacji. Ot, bohater dupczy, obrywa po łbie i stara się sam siebie przekonać, że jest fajnym gościem. Bo autentyczność często wynika właśnie z tego – z konstrukcji bohaterów.

Zacznijmy od Kuby Błażyka. To główny bohater i narrator tejże powieści. Nie jest to postać, z którą chcecie się utożsamiać. Przez ponad 300 stron książki czekałam z utęsknieniem na jego śmierć i wydaje mi się, że jego historia była tak naprawdę tylko pretekstem do opowiedzenia historii Szamszira i Tarły.  Szamszir to psychopata – ale jego historia jest przynajmniej ciekawa, wręcz przyćmiewająca główną historię Błażyka. Tarło to nauczyciel Błażyka, mający na pieńku z systemem.

O charakterze Błażyka wiele mówią jego relacje z kobietami. Za granicą ma kochankę – Lou, którą jednocześnie kocha (?) i pogardza nią (ich „związek” jest elementem jej pracy). W Polsce ma dziewczynę, którą najpierw potraktował jak zdobycz (piękna i pozornie niedostępna córka komunisty), a gdy zaszła w ciążę – wszelkie ciepłe uczucia minęły, dziewczyna stała się rodzajem „obowiązku”… Oczywiście jest też szereg pięknych kobiet, które młody szermierz „obraca” w trakcie kolejnych walk. Do wszystkich podchodzi w podobny sposób – beznamiętny, z nutką pogardy. Psycholog miałby używanie. Świetnie pokazuje to fragment ze str.305:

Błażyk miał dość, pociągnął Giulię do swojego pokoju. Wiedział, jakie mogą być konsekwencje, ale chciał pokazać tej włoskiej suce, jaką z pewnością była ze względu na pieniądze, co znaczy noc z mężczyzną, który przelewał krew. Poszła, posłuszna jak suczka…

Kobieta zaczyna szlochać i oczywiście zamiast ostrej nauczki sado maso, bohater powieści tuli kobietę niczym błędny rycerz. Tani chwyt na pokazanie, że młody bohater tak naprawdę jest empatyczny – niestety, mnie nie przekonał.

Podobnie bogacze „zatrudniający” szermierzy na prywatne pokazy walk są całkiem nieprawdopodobni psychologicznie. Wyjątkowo zdziecinniali, karykaturalni – do przesady snobistyczni, czasem rozwydżeni i o wyjątkowo niskim poziomie inteligencji. Tak naprawdę jedyni bohaterowie, którzy wydają się mi najbardziej prawdopodobni psychologicznie, to matka Błażyka, jej konkubent – milicjant oraz… Kryminaliści, ustawiający i obsługujący walki.

Druga Wielka Nadzieja – nie będzie politycznie…
Czy gdyby autor skupił się na historii Przeździeckiego i Tarły, pomogło by to książce? Z opisu tła społecznego uderza polityczne zrzędzenie,,za PRLu to… Nic nie było w sklepach/wszystko załatwiały układy/gnębili biednych cywili/wstaw inne. Historia Szamszira toczy się od Przedwojnia, gdzie wydaje mi się, ze autor również mocno epatuje politycznymi przekonaniami. Serio, ile jeszcze Polska ma przerabiać socjalizm i II Wojnę Światową? Nie jesteście tym już zmęczeni?


Trzecia Wielka Nadzieja – będzie dużo polskiej szabli!
Komuda bez wątpienia ma wiedzę o polskiej szabli i technikach fechtunku. Niestety, czytelnik kompletnie nie znający się w temacie będzie mocno zdezorientowany. Opisy nauki i walk są techniczne i nie wystarczająco plastyczne, aby „żółtodziób” przeszedł przez książkę jak przez masło. Nawet mimo wyjaśnienia podstawowych pojęć obawiam się, że osobom niezainteresowanym szablą będzie dość ciężko.

Szabli było też… za mało. Zdecydowanie wyczekiwałam momentów z nauką czy pojedynkami, które co prawda były – ale rozgrywane były przez narratora jakoś zbyt szybko, zbyt pobieżnie. Miałam nadzieję, że będzie to historia nauki, przygotowywania się, a potem zwycięstwa – wiecie, taki Rocky z kawałkiem stali. Niestety, autor wybrał inną konwencję. Konwencję Bonda z PRLu, z portretem Piłsudskiego w klapie.

Podsumowując
Komuda starał się stworzyć wciągającą przygodówkę dla mało wymagającego męskiego czytelnika, ale ze względu na konstrukcję głównego bohatera nie możliwym jest utożsamianie się czy chociażby kibicowanie bohaterowi.

Mniej więcej po 1/3 tekstu historia zaczęła już męczyć. To zdecydowanie za szybko, by nazwać ,,Ostatniego honorowego” chociażby średnią książką. Komuda potrafi pisać – ma wyrobiony styl, jestem też przekonana że przeżył świetną przygodę, pisząc OH. Niestety, czytelnik tej przygody nie jest w stanie przetrwać. Kolejne pojedynki i podboje erotyczne nie są ani zaskakujące, ani krwawe, ani soczyste.

Ave!