Po drodze do wież chłodniczych

Ośrodek wypoczynkowy dla dzieci nas wyciszył… prosty, pozytywny nastrój towarzyszący porannej pobudce, ciężkiemu ukraińskiemu śniadaniu i krótkiej podróży samochodem ustąpił czemuś co trudne jest do opisania. Wszyscy wyglądają na zamyślonych… siedzących głęboko w sobie – w odczuwaniu i myśleniu tego, czego właśnie doświadczyli. Szmaragd to miejsce szczególne – takich jak ono jest w zonie kilka – to miejsce gdzie przebywały dzieci… Kolorowe, pozytywne, niewinne – małe domki, niskie mebelki, plac zabaw. Jeśli się tego dotknie, na chwilę zamykając oczy – tak łatwo jest sobie wyobrazić jak tętni ono życiem – śmiech bawiących się dzieci, ptasi śpiew, szelest liści na wietrze. Otwierasz oczy i otacza Cię mglisty listopadowy poranek, wilgotne i chłodne powietrze przepełnione…ciszą. Pustka, wyblakłe kolory, złuszczająca się i popadająca w zapomnienie i ruinę rzeczywistość – tuż pod powiekami można poczuć łzy. W tym smutku jest, moim zdaniem, niesamowite i w pewnym sensie szlachetne piękno…

Po zjechaniu z asfaltu gruntowa droga prowadzi nas na mały parking nad samym brzegiem jeziora – przy parkingu długa hala magazynowa i piętrowy budynek z białej cegły. Nad jeziorem położone celowo bo i przeznaczenie tego miejsca z tym powiązane – to laboratorium, w którym badano okoliczną roślinność, oraz rybki i inne stworzonka, pod kątem wpływu  bezpośredniego sąsiedztwa czterech potężnych reaktorów jądrowych na ich kondycję.