Ale Ale Alexandria, czyli nowy sezon TWD!

Czołem!

Dzisiaj kilka refleksji na temat nowego odcinka The Walking Dead. Scenariusz do najnowszego odcinka stworzył tandem Scott M. Gimple & Matthew Negrete, natomiast reżyserią zajął się Greg Nicotero. W moich poprzednich notkach zastanawiałam się nad możliwościami, jakie niesie za sobą nowy sezon TWD. Czy będzie lepiej, czy może gorzej?

https://www.youtube.com/watch?v=cgX1geb4FlA

Niestety. Nowa seria zaczyna się niewybuchem – fajerwerki w postaci hordy zombie ledwo się tlą. Mimo że ostatnie sceny serialu obiecują jakąś akcję w następnym odcinku, to obawiam się, że powtarza się znany z TWD schemat „intrygujący początek odcinka – długo, długo nic – końcówka, przez którą muszę obejrzeć następny”. Pseudoklimatyczne czarno – białe wstawki z retrospekcjami też nie zrobiły na mnie wrażenia. Wieszczę duże spadki oglądalności tego serialu, zwłaszcza przez to, co twórcy robią z bohaterami.

Bawią mnie komentarze, że TWD stawia na psychologię. Jeśli tak jest faktycznie, to albo twórcy robią to nieumiejętnie, albo doszli do wniosku, że w tym momencie apokalipsy człowiek nie będący psychopatą zginie… hmmm.

Rick –Facet jest niezmiernie irytujący, a moc ciepłych uczuć do niego ze strony starej ekipy jest dla mnie niezrozumiały. Może jego stara grupka powinna się go bardziej bać, czuć większy respekt? Zamiast tego szalony Rick jest traktowany przez starych znajomych jak kochany szczeniaczek, który przy okazji jest nieomylny w kontekście walki z zombie. Kij z tym, że postanowił wyprowadzić hordę zombie z leju, zamiast zlikwidować ją na miejscu z dystansu (łuki? Kusze? Snajperzy? Cokolwiek, byle nie spacer z zombiakami?)…

Daryl – co się stało z pierwszym badassem tego serialu? Serio, mógł paść już sezon temu, a mnie by to nie obeszło… z całej ikry tego bohatera pozostał jedynie motocykl i stylówa.

Carol – wszyscy czekają, aż zrzuci maskę dobrej cioci i wróci do roli superwoman. Niestety,  jej ukrywanie swojej prawdziwej tożsamości kojarzy mi się bardziej z psychopatią niż z rolą damskiego Terminatora.

Abraham i Sasha – serio, nie wiem po co te postacie są jeszcze w serialu. OK, jest to w jakiś sposób zgodne z komiksem. Ale są tak nudni… choć Abraham czasem daje radę, np. wyskakując z auta, żeby zabić po drodze kilka zombie, a potem wrócić i porechotać z „dawnego znajomego”, którego resztki mózgu utkwiły rudzielcowi w uchu, po tym jak rozwalił mu czaszkę…

Carl – zakochał się i już nie je budyniu L Jestem pewna, że dziewuszka zginie. W końcu chłopak musi jakoś stać się mężczyzną.

Morgan – chyba znaleźliśmy pretendenta do roli Nowego Moralnego Guru w apokalipsie zombie. To nie jest Morgan, jakiego pamiętamy z dawnego epizodu w sezonie pierwszym. Nie, Morgan zaczął nosić jezusowe koszule, walczyć kijem i być strasznie nieznośny.

Intryguje mnie pewna kwestia – psychopaci nie dbają o innych. Raczej nie łączą się też w grupy (no, chyba że pracują w korpo, ale tam zwalczają się między sobą). Jeżeli więc bohaterowie TWD zaczęli zmierzać w kierunku psychopatii, dlaczego czują wobec siebie empatię czy też inne ciepłe uczucia? Czy to jakaś forma masochistycznego uzależnienia? W końcu czym jest ślepe podążanie Glena i Maggie za Rickiem, którzy wciąż wystawiają się na śmierć, zamiast spróbować w końcu odetchnąć i gdzieś się… hmmm, zabunkrować?*

Czy następny odcinek będzie lepszy? Szczerze przyznam, że raczej nie. Serial mocno zjeżdża w stronę obyczajówki – ale że producenci powoli zrezygnowali z pracowników, którzy potrafili ten obyczaj w świecie zombie wydobyć , zmierzają niebezpiecznie w stronę telenoweli. Reżyser Billy Gierhart wróci tylko w jednym odcinku, scenarzysta Reilly zapewne już się nie pojawi – to ci od Cherokee Rose. Nadzieję niesie odcinek czwarty, który reżyseruje bodajże jeden z moich ulubionych scenarzystów serii (S.M. Gimple, ten od ‘look at the flowers’).

Dlaczego nadal oglądam ten serial? Chyba już nie mam bohatera, dla którego śledziłabym dalej tę fabułę. Może po prostu chcę zobaczyć, jak zombie w końcu rozwalają tę irytującą gromadę w drobiazgi?

Ave


*Zanim mnie zaczniecie atakować, że przecież w postapo zombie nie można czuć się bezpiecznym, trzeba ciągle walczyć itd. Itd. Proszę Was o przeczytanie „World War Z”, a zwłaszcza rozdziałów o życiu na wyspach i w średniowiecznych zamkach J